Czysta fantazja, omamienie, naiwność, wierzenie, wiara, przekonanie, pewność, wiedza; w takim zestawie słowa wydają się tworzyć jakby rodzaj spektrum, z wiarą – najbardziej dyskutowaną ze wszystkich odcieni - gdzieś pośrodku.
Prawdopodobnie to ten aspekt bycia pośrodku, czyni wiarę tak podatną na zniekształcenia w opozycyjne strony, bo nie tylko jest pośrodku w tym sensie, i nie tylko jest ona esencjonalnym mediatorem w relacji pomiędzy subiektywnym a obiektywnym, lecz także stoi pomiędzy brakiem wiedzy a żądzą wiedzy. I tak ktoś widzi ją jako czysty transparent spontanicznej Prawdy i jako najszlachetniejszą ludzką cechę, za którą żadna cena nie jest za wysoka, podczas gdy inni szydzą z niej jako z żałosnego a nawet bezwartościowego substytutu wiedzy. Wielu próbowało podać jej definicję, osiągając dziwnie rozbieżne konkluzje...
Zaniepokojony od czasu do czasu tą niezgodą, jakiś zwykły człowiek (którego wiedza jest ograniczona i który pragnie w coś wierzyć) może zadać pytanie: “Ale co słowo 'wiara' oznacza?” O czym tu mówimy? Od razu pojawią się ekstremalne odpowiedzi: “Wiara jest atrybutem Szlachetnych”, “Wiara jest narkotykiem dla głupców”, “Musi być zawsze zachowana”, “Winna zostać wyeliminowana”, słychać krzyki. Wtedy zwykły człowiek, szukając kompromisu, przeważnie używając do tego rodzimej wiary, strusią strategią chowa głowę w piasek eufemizmów, mówiąc być może coś takiego jak o “potrzebie pewności” ale “nie możesz ufać własnym oczom”, mruczy z niedowierzaniem do siebie.
Inni, mniej jednoznacznie (chowając swe przekonania między słowami) być może powiedzą: “Wierzyć tylko w to co możliwe – to nie jest wiarą” (Sir Thomas Browne za Tertullianem) czy też (czyniąc przestrzenną definicję funkcji wiary samej w sobie) “Wiara jak inne ciała idzie po linii najmniejszego oporu” (Samuel Butler) czy też (próbując zdefiniować jej obiekt) “Esencjonalną charakterystyką doktryny materialistycznej jest wiara w coś niezależnego od naszej wiedzy o tym” (WW Carington cytując profesora JBS Handle w "Umyśle Materii i Znaczeniu") lub jeszcze (malując obrazy słowami) “Złapałem wiarę jak chorobę, zawierzyłem jakbym się zakochał” (G. Greene) itd. Po zetknięciu się z tymi różnorodnymi postawami wobec wiary, zwykły człowiek skłania się raz ku temu, raz ku temu, powątpiewa tu, pokłada swą wiarę w tym, i czasami ma rację i często się myli.
Beznamiętny wgląd w sprawy serca jest notorycznie trudny, ale gdy uczyni się wysiłek, może zostać dostrzeżone, że eksklamacje na temat “Najszlachetniejszego atrybutu” i “Żałosnego substytutu” są tylko głosem wiecowego mówcy, próbującym skłonić ludzi ku myśleniu takiemu jak “nasze” lub w najlepszym razie takiemu jak się nam wydaje, że ludzie powinni myśleć. To ukazuje pewien aspekt ludzkiego zachowania, całkiem sporo mówiący o osobistej postawie głoszącego dany pogląd, ale prawie nic o wierze, rozpatrywanej jako będącej komponentem doświadczenia: czy jest ona na przykład zła czy dobra lub czy da się jej uniknąć? Dążąc tendencyjnie do skrajności, racjonalizm czy irracjonalizm, żaden z nich nie egzaminuje doświadczenia, ani nawet nie próbuje przebadać, dlaczego zwykły człowiek nie wpada w te skrajności tak jak mu się to doradza. Czemu tego nie robi? Czy nie dla tego, że gdy pod presją doświadczenia, jego zdrowy rozsądek mówi mu, że nie może tego zrobić?
Przyjrzyjmy się temu z bliska. Rozważmy przez moment zagadnienie działania (czynienia, mówienia lub myślenia czegoś). Zwykły człowiek widzi przeszłość jako zadecydowaną (co się stało to się nie odstanie) ale przyszłość jako semi-przewidywalną, choć jeszcze nie zadecydowaną (nigdy nie możesz być tak naprawdę pewny co z tego wyniknie). I tak gdy działa on celowo zamierzając robić to co robi (co zawsze dzieje się teraz), wydaje się to robić kierowany tym co pamięta z przeszłości i w jakimś stopniu wiarą – czy oczekiwaniem - że jego obecne działanie będzie miało jakiś odpowiedni rezultat w raczej niepewnej przyszłości. Jednak całkiem pewny być nie może, ciągle nękają go wątpliwości.
To oczywiście jest wzorzec zwykłej ludzkiej sytuacji, stanu bycia zaangażowanym w zmienne sceny (moralnej) pewności o wyglądającej na dokonaną przeszłości, w obecną wiedzę o działaniu wolnego wyboru od którego nie ma ucieczki, w zgadywanie o mniej lub bardziej niezadecydowanej przyszłej potencjalności na którą człowiek na nadzieję mieć wpływ. To również jest wzorzec czyniący życie cennym i znośnym dla gracza. A kto nigdy w swym życiu nie próbował hazardu?
Na tej podstawie, jeżeli taki pobieżny wzorzec zostanie zaakceptowany, wiara jako ryzykowne oczekiwanie rezultatów wydaje się nie do uniknięcia w jakimkolwiek działaniu, nic by się bez niej nie dokonało. Podczas gdy człowiek ma wiedzę o tym co teraz robi, nawet jeżeli jest to siedzenie i powątpiewanie, sama wiara może zadowolić się przyszłością i zadecydować dlaczego człowiek robi to co robi. Taka prymitywna wiara jak to ani nie wymaga żadnego specjalnego zachwalania jako szlachetna, ani też nie może być wyeliminowana (z doświadczenia), jest po prostu zwykłą koniecznością.
To dlatego rodzice wysyłają dzieci do szkół, wierząc, że to co jest tam nauczane będzie pomocne dzieciom w życiu. Te same dzieci gdy dorosną, zaznaczą swój wpływ przez głosowanie w nadziei, że zmieni to ich los na lepsze. Przez wiarę w Naturalny porządek, ci sami dorośli, gdy w podeszłym wieku, wyczuwają zbliżającą się śmierć, nieuchronną ambiwalentną katastrofę z pewnością wybijającą ich z wszelkich form pewności o przyszłości gdyż jak się wydaje pogrążenie się w niej jest nieuniknione.
Wiara tutaj ma wolną rękę, choć ludzie mają generalną pewność, że ich fizyczne ciało spotka śmierć (niezależnie od wszelkich rozważań na temat nieśmiertelności). Ciała innych ludzi wydają się umierać, ale jak zauważył Freud, Nieświadome, podczas gdy akceptuje ten fakt, absolutne odrzuca własną śmiertelność. Choć śmierć i rozkład ciała jest sprawą obiektywną, to jednak żadna materialistyczna teoria nie jest w stanie udowodnić (w żadnym sensie tego słowa), że fizyczna śmierć jest końcem, lub że fizyczne narodziny są początkiem świadomej aktywności. Stąd ambiwalencja katastrofy. I z tego także wynika, że chcąc nie chcąc wiara zmuszona jest tu do dokonania wyboru.
Ta wiara normalnie manifestuje się jako jeden z trzech typów wierzenia (człowiek musi zaadoptować jeden z nich – tak długo jak jest obecna niewiedza i działanie). 1)Dogmat zakładający, że coś przetrwa katastrofę. 2)Dogmat, że nic jej nie przetrwa. 3)Radykalny agnostycyzm, zaprzeczający możliwości wiedzy na ten temat. W zależności od tego który z tych typów wierzenia ludzie założą (a jeden z tych trzech musi być założony) ich zachowanie będzie się różnić. Jakikolwiek czyn (gdy w doświadczeniu obecna jest niewiedza) będzie zawierał w sobie jedno z tych trzech założeń, pośrednio lub bezpośrednio: urodzić się znaczy umrzeć a żyć jako zwykły człowiek znaczy działać; być w czasie-przestrzeni to być niepewnym przyszłości, której jest się pewnym. Zostało uczynione zastrzeżenie “Kiedy w doświadczeniu obecna jest niewiedza” gdyż niewiedza jak to widzimy jest w organicznej relacji z wiarą (która jest tym na czym ignorant musi polegać działając i będąc zobligowanym do działania). Czy ktoś zaprzeczy, że zwykły człowiek jest ciągle niepokojony przez bezpośrednią niewiedzę o jutrzejszej pogodzie, kontekście egzaminu, co osoba z którą rozmawia myśli, o cenach w przyszłym tygodniu, czy może zaufać swej pamięci czy też nie, co się z nim stanie, co się dzieje poza horyzontem a co może się wedrzeć w jego świat? A skoro nie może on uniknąć działania, musi ryzykować uzupełniając wiarą swój brak wiedzy – i działać jak gdyby pogoda miała być taka a taka i ten rodzaj wiary możemy nazwać niewiedzą pierwszego stopnia, idącą razem z prostą wiarą. Bierz co chcesz ale zapłać cenę, mówi Emerson (a ceną za życie jest śmierć).
Ale zwykły człowiek jest również podmiotem pożądań i potrzeb, strachu i bólu. Ponieważ przywiązuje wagę do rezultatów swych działań, brak pewności, który idzie w parze z wiarą jest dla niego często nieprzyjemny. Kiedy tylko fakty nie powstrzymują go od tego, pragnie on wmówić sobie, że wiara, którą się kieruje działając, jest wiedzą (To pewne na 100%). I może on równie dobrze zapomnieć, że nie wie. Jego obroną przed strachem i bólem jest zapomnienie, (rodzaj niewiedzy, która w najgłębszym stopniu przybiera formę śmierci). Ale jeżeli nie może całkiem zapomnieć, jeżeli jego mechanizm zapominania zawiedzie go, może się pogrążyć w samo-oszukiwaniu odmawiając zarówno zakwestionowania swej wiary jak i przetestowania jej. To możemy nazwać drugim stopniem niewiedzy, gdzie gubi się nie tylko wgląd w ograniczoność wiedzy, ale również wgląd w prawdę. Z tym wiara staje się “złą wiarą”.”Jeżeli zła wiara jest w ogóle możliwa”, mówi współczesny pisarz, “to dlatego, że jest bezpośrednim i stałym zagrożeniem dla każdego ludzkiego projektu, to dlatego, że świadomość w samym swym istnieniu ukrywa trwałe ryzyko złej wiary”. Zła wiara jednakże nie jest kłamstwem, gdyż esencją kłamstwa jest to, że kłamca świadomy jest prawdy, którą maskuje. Człowiek, który zwodzi sam siebie już nie kłamie. Po krótce, zła wiara zarówno odmawia zmierzenia się z tym co człowiek wie i sprzeciwia się dociekaniu czy wiara jest pokładana odpowiednio, czy też nie. Bierz gotówkę i pozwól rosnąć kredytowi, mówi tłumacz Omara Khayyana.
W każdej chwili zwykły człowiek może poczuć obrzydzenie wobec konsekwencji błędnego pokładania swej wiary, lub obserwując jakie niemądre rzeczy czasem ludzie robią, kierując się swą wiarą. Ganiąc za to wiarę, zamiast błędność jej położenia, może zdecydować się by całkowicie ją odrzucić – jak wylanie dziecka wraz z kąpielą – i stać się cynikiem lub racjonalistą. Ale czyż nie jest to tylko zwodzenie siebie samego, wyobrażanie sobie, że wiara może być tak po prostu porzucona - przecież wciąż jest obecna u niego niewiedza i wciąż musi działać? Nawet rozpacz nie jest niczym więcej jak tylko złą wiarą: wiarą, że sytuacja jest beznadziejna i odmową szukania ucieczki. Samo-oszukiwanie się jest kontynuowane a z tym ryzyko rozczarowania, gniewu i frustracji. Jeżeli jest zdrowy i młody i ma szczęście, być może zapomni o tym i zacznie wszystko od nowa. Zapomnienie jest bardzo użytecznym rodzajem niewiedzy, wymazywaniem złych liczb z naszych ksiąg rachunkowych.
Czy jest jakieś rozwiązanie? Z pewnością pierwszą rzeczą jaką należy zrobić, to zredukować niewiedzę do pierwszego stopnia, stać się świadomym, że jest się ignorantem, w jaki sposób jest się ignorantem, znosząc to odważnie i pamiętając o tym, niezależnie od nadziei i strachu. To wystarczy do celu, czyż nie? Co więcej można zrobić? Wykazaliśmy, że wiara jest dla zwykłego człowieka praktyczną koniecznością. Bez niej wszelkie działanie zarówno korzystne jak i niekorzystne i wszelka możliwość uleczenia cierpienia zastałoby sparaliżowane. W dodatku jak szlachetna jest wiara! Jest źródłem wszelkiej inspiracji. Nagłe i błogie pojawienie się wiary w Wielkich chwilach orzeźwia, uwzniośla i przemienia. Towarzyszy ona wszystkim dobrym rzeczom. Wiara, że nasza stopa spotka się z gruntem zapobiega uczuciu zagubienia, obawom przed upadkiem w otchłań z każdym krokiem naprzód. Wiara jest życiem i musi być dobra sama w sobie, jak mogłoby być inaczej? Czy jest rozwiązanie? Prawda, wiara jest praktyczną koniecznością dla zwykłego człowieka. To w rzeczy samej jest tym co chcemy tu wykazać. Ale jak właściwy dogmat może zostać znaleziony i czy będzie można mu zaufać nie popadając nawet w najmniejszym stopniu w złą wiarę, tak jak ją tu opisaliśmy? I jeżeli wiara ma być celem, to czyż w tym przypadku nie jesteśmy skazani na wieczną niewiedzę? Egzaminacja tego co teiści i moraliści-ateiści oferują jako dogmat nie jest zbyt budujące. Obie strony nie mają wątpliwości ale też nie mają dowodów. “Suchy” agnostycyzm jest tym co ludzie zwykle mają na myśli mówiąc “brak wiary”. Brak wiary w niebo teistów oferowane dopiero po śmierci lub materialną substancję, o której materialiści mówią, że nie może być poznana, no a po śmierci w ogóle się nie liczy.
*
“Zbieraj róże, póki możesz” to byłaby dobra rada, gdyby droga usłana była tylko różami, w dodatku bez kolców.
Wkrótce po osiągnięciu oświecenia Budda zmierzył świat za pomocą właśnie co uzyskanego wglądu. Nie zobaczył tylko róż ... Wygłosił taką sentencję: “Bolesny jest ten świat, wystawiony na kontakt. Nawet to co świat nazywa “ja” jest faktycznie chore, bo niezależnie na czym opiera swe wyobrażenia (o ja) rzeczywistość jest zawsze inna niż ta (jaką sobie wyobraża). Być znaczy powstać ale świat zaangażował się w istnienie, rozmiłował się tylko w istnieniu, jednak w czymkolwiek się rozmiłowuje przynosi mu strach a to czego się boi to ból. I to święte życie jest wiedzione w celu uśmierzenia bólu” (U.3.10). Budda nie był osamotniony w swej ocenie świata: “Tu mnisi, pewien szlachetnie urodzony, kierowany wiarą odchodzi ze świeckiego życia w bezdomność, rozważając “Jestem ofiarą narodzin, starości i śmierci. Jestem narażony na ból. Z pewnością koniec tej całej masy cierpienia może być opisany?” (M29).
I jak w tej sytuacji Budda ukazuje funkcję wiary? “Ten kto ma wiarę osiągnie sukces, nie ten kto bez wiary” (Anguttara Ekadassaka 12).
Tu od razu pojawia się pytanie czy tłumaczenie saddha jako wiara jest usprawiedliwione? Sprawdźmy to, kontekst w którym ukazuje się to słowo będzie testem.
Budda mówi o pięciu zdolnościach czy o ludzkim potencjale dzięki któremu zwykły człowiek może wydostać się z ignorancji do właściwego zrozumienia a zatem od cierpienia do jego wstrzymania. Potencjał ten dzieli on na wiarę (saddha), energię, uważność, koncentrację i zrozumienie. Jeżeli mogą one być utrzymane przy istnieniu to stają się Mocami, zarządzane przez mądre skierowanie uwagi (yoniso manasikara- bycie świadomym organicznej struktury doświadczenia) i odpowiednio zbalansowane, wzajemnie się wspierając utrzymane przy istnieniu i kultywowane wpadają w Nieśmiertelne.
Budda mówi o wierze jako o jednym ze Szlachetnych Skarbów (A sattaka 4), o jednej z siedmiu Dharmm (D33) o jednym z pięciu czynników oświecenia i jako o dhammie po stronie oświecenia; jako po Podstawie Wszelkiej Zasługi (A. Tika 48), która przynosi pięć korzyści (A. Pańcaka 38). I teraz: Gdzie można napotkać funkcję wiary? Wśród czterech czynników Wejścia w Strumień . Wchodzący w strumień (o którym poniżej) ma absolutne zaufanie (pasada) do Dhammy i do Zgromadzenia i dysponuje moralnością cenioną przez Szlachetnych. Inne cztery czynniki wejścia w strumień to odwiedzanie prawdziwych ludzi, słuchanie Dhammy, mądre skierowanie uwagi i realizowanie w praktyce idei będących w zgodzie z Dhammą.
Czym jest zdolność wiary? Tu szlachetny uczeń który ma wiarę, pokłada wiarę w Tathagatę w ten sposób: “Ten Zrealizowany jest taki, gdyż jest spełniony i całkowicie przebudzony, doskonały w prawdziwej wiedzy i prowadzeniu się, znawcą światów i niezrównanym liderem ludzi do opanowania, oświeconym, błogosławionym".
Jeżeli te pięć zdolności jest doprowadzone do perfekcji czynią one arahata, jeśli są nieco słabsze, nie-powracającego, jeżeli ciągle jeszcze słabsze raz-powracającego, jeżeli dalej słabsze wchodzącego w strumień, jeżeli ciągle jeszcze słabsze dojrzałego w wierze i dojrzałego w Dhammie. “Ci którzy nie wiedzą i nie widzą, nie znaleźli i nie zrealizowali i nie ucieleśnili ze zrozumieniem, mogą zawierzyć innym, że te pięć zdolności, gdy utrzymane przy istnieniu i rozwinięte wpadają w Nieśmiertelne...ale wiedząc i widząc znajdując i realizując i ucieleśniając ze zrozumieniem nie ma się wątpliwości, że te pięć, gdy utrzymane przy istnieniu i rozwinięte, wpadają w Nieśmiertelne”.
A jednak czy Budda nie powiedział w Kalama Sutta: "Kalamowie, nie zadowalajcie się ogólnie przyjętą wiedzą czy tradycją czy historycznym przekazem alba tym co jest w księgach lub opiniami czy logicznym przedstawieniem dowodów, czy wyborem poglądu po rozważeniu lub możliwościami innego czy myślą: 'Mnich jest naszym nauczycielem'”. Czy jest to sugestia by nie mieć nic wspólnego z wiarą? Rada Marka Aureliusza “Wyrzuć swe księgi” i nie słuchaj nikogo? Jeżeli te słowa Buddy uznać za generalną instrukcję niezważania na żadne instrukcje, jej realizacja jest niemożliwa, gdyż człowiek realizowałby ją tylko przez nie zważanie na nią. (Dobrze znany logiczny dylemat). Ale nie taka jest intencja Buddy, co widać gdy czytamy dalej: "... Lub myślą mnich jest naszym nauczycielem. Kiedy wiecie sami dla siebie: 'Pewne rzeczy są niekorzystne, narażone na krytykę, ganione przez mądrych, przyswojone i praktykowane prowadzą do cierpienia' - wtedy powinniście je porzucić. Gdy wiecie sami dla siebie: 'Pewne rzeczy są korzystne, nie narażone na krytykę, rekomendowane przez mądrych', wtedy powinniście je praktykować". (A Tika 65)
U zwykłego człowieka obecna jest niewiedza i nie może on zrezygnować z prostej wiary, choć w dobrej wierze może on błędnie ją pokładać lub ją zlekceważyć i określić się jako “bez wiary”. Ale jeżeli pokłada ją “uczciwie” i rozsądnie, jest nazywany “wierzącym”. Słowami Buddy: “Mnich, który posiada zrozumienie pokłada swą wiarę zgodnie ze zrozumieniem”, do tych słów można dodać jeszcze słowa czcigodnego Sariputty: “Są dwa warunki dla powstania właściwego poglądu: 'podpowiedz drugiego' i 'mądre skierowanie uwagi'. (M 43). Z tego wynika, że zwykły człowiek zasadniczo potrzebuje “matczynej rady” by wiedzieć gdzie pokładać swą wiarę i sporą dozę wiary by wierzyć, że może rozwinąć swoje zrozumienie. To punkt wyjścia.
I tak wiara zaczyna się jawić jako funkcja dwóch elementów, zaufania (pasada) i tego w czym to zaufanie jest pokładane. Wiara jako zaufanie jest gdzie indziej opisana jako oczyszczająca umysł, tak jak filtr oczyszczający wodę, jak lodź płynąca z jednego brzegu na drugi lub jak mądrze chwytająca ręka. (Matczyna rada jest tu potrzebna by znaleźć filtr, by uniknąć dryfowania w kierunku gdzie nie ma brzegu i by powstrzymać się od pochwycenia rozgrzanego do czerwoności obiektu). Tak jak widzenie oznacza zrozumienie jako funkcję, decyzja oznacza wiarę jako funkcję. Gdy wiara jest wspomagana przez koncentrację “Umysł dryfuje (ku swemu obiektowi) i uzyskuje zaufanie, stałość i zdecydowanie". (M122).
Wybór złego obiektu wiedzie wiarę ku rozczarowaniu i frustracji; pragnienie i pożądanie mogą ją zdegenerować do złej wiary przez samo-zwodzenie się, że przebadanie i przetestowanie obiektu nie jest koniecznym, a to pociąga za sobą niezważanie na prawdę. W jednej z jego wielkich rozpraw na temat wiary Budda mówi: “Bharadvaja, jest pięć rzeczy, które dojrzewają na dwa sposoby (mianowicie oczekiwany i nieoczekiwany) tutaj i teraz. Jakie pięć? To wiara, preferencja, przekaz, przedstawienie dowodów i wybór poglądu po rozważeniu. Teraz (w przypadku wiary) w czymś może być pokładana wiara a jednak może to się okazać puste i fałszywe i znów w coś wiara może nie być pokładana a jednak może to być faktyczne, prawdziwe i nie inne niż się wydaje. W takim wypadku nie jest jeszcze odpowiednim dla mądrego człowieka uczynić konkluzję bez zastrzeżeń: 'Tylko to jest prawdą, wszystko inne jest błędne'. Jeżeli człowiek ma wiarę wtedy w takich okolicznościach zachowuje on prawdę gdy mówi: 'Moja wiara jest taka' ale wtedy też ciągle z tego powodu nie czyni konkluzji:'Tylko to jest prawdą, wszystko inne jest błędne', tak zachowuje on prawdę. Cztery pozostałe przypadki są traktowane podobnie po czym zostaje ukazane jak zachowanie prawdy może być rozwinięte aż do 'odkrycia prawdy' (Ścieżki wchodzącego w strumień) i 'dojścia do prawdy' (owocu Ścieżki wchodzącego w strumień). Element przekonania staje się wtedy 'absolutny' ponieważ obiekt wiary został skutecznie przetestowany w rzeczywistym doświadczeniu i położone w nim zaufanie okazało się usprawiedliwione. Inna rozprawa pokazuje wartość odpowiednio położonej wiary, służącej jako środek, nie jako cel – w postępie od niewiedzy do wyzwolenia. “Mnisi powiadam, że prawdziwa wiedza i wyzwolenie mają swój warunek, nie są bez warunku. A co jest ich warunkiem? Siedem czynników oświecenia (uważność, zainteresowanie dhammą, energia, szczęście, spokojność, koncentracja i równowaga). A co jest dla nich warunkiem? Cztery podstawy uważności (kontemplacja ciała, uczuć, umysłu i mentalnych obiektów)...A co jest dla nich warunkiem? Trzy rodzaje dobrego prowadzenia się (ciałem, mową i umysłem) ...A co jest tego warunkiem? Uważność i rozwaga...A co jest dla nich warunkiem? Mądre skierowanie uwagi ...A co jest tego warunkiem? Wiara... A co jest jej warunkiem? Słuchanie Dhammy (Dhamma jako prawdziwy obiekt dla wiary) ...A co jest tego warunkiem? Odwiedzanie prawdziwych ludzi.
To bezpośrednio wskazuje na potrzebę rzetelnego przewodnika. Jak go znaleźć? Człowiek powinien być badaczem (vimamsaka) i uczynić z Tathagaty obiekt dociekań i testów aby móc osądzić czy zaufanie do niego zostało położone odpowiednio. Budda mówi: “mnisi, jeżeli inni zapytają mnicha (który jest badaczem): “Jakie są dowody i pewność dzięki której czcigodny mówi:'Zrealizowany jest całkowicie oświecony, Dhamma jest dobrze ogłoszona, Zgromadzenie weszło na dobrą drogę?' to odpowiadając prawidłowo powinien odpowiedzieć tak: 'Tu przyjaciele, podszedłem do Zrealizowanego w celu usłyszenia Dhammy. Nauczyciel ukazał mi Dhammę na każdym sukcesyjnym poziomie, na każdym wyższym szczeblu z ciemnymi i jasnymi przeciwieństwami. Po tym jak to zrobił, przez wejście w bezpośrednią wiedzę o pewnej idei z pośród idei nauczanych w Dhammie, osiągnąłem mój cel, wtedy uzyskałem zaufanie do nauczyciela takie oto: 'Zrealizowany jest całkowicie oświecony, Dhamma jest dobrze ogłoszona, Zgromadzenie weszło na dobrą drogę'". Kiedy wiara w Tathagatę jest zasadzona i zakorzeniona przez to świadectwo, w takiej frazie takimi sylabami, to jego wiara jest nazywaną wzmocnioną przez dowód, zakorzenioną we wglądzie, solidną i nie do zachwiania przez mnicha, bramina czy Marę czy Brahmę czy kogokolwiek na świecie. (M 47)
Wiara jako nieodzowny środek a nie jako cel, neutralna sama w sobie, dewaluuje się lub jest uszlachetniana przez sposób jej użycia i przez swój cel. W miarę jak zrozumienie rośnie, przybliża się do wiedzy, podczas gdy ryzyko jej degradacji do poziomu złej wiary maleje ze zmniejszeniem się pragnienia.
Tak, ale ciągle pozostają dwa problemy. Pierwszy - czyż nie zostało powiedziane wcześniej, że wiara jest nierozłączna z niewiedzą na temat przyszłości, zatem jeżeli wiara stanie się wiedzą, czy nie oznacza to, że cała przyszłość może być poznana a zatem pre-determinowana? Dwa, czy z aktywnym pragnieniem wiedza o wszystkim nie byłaby nieznośna? Czy nie byłoby to piekłem samym w sobie? Jak zatem uspokoić pragnienie?
Klucz do tych dwóch zamków w bramie wyzwolenia leży w kontemplacji nietrwałości. Na początku zajmijmy się drugim problemem. Ta część zniewolenia narzuconego przez niewiedzę i pragnienie razem, powoduje, że zwykły człowiek skłania się do spekulacji na temat czasu i trwałości zadając takie pytania jak “Czym byłem... Czym będę? ...Czym jestem? Pytania bez odpowiedzi, na które filozofowie znajdują wiele odpowiedzi nie do zakwestionowania a żadna nie zgadza się z drugą. Ale postęp ku wyzwoleniu z niewiedzy transformuje i przemienia świat, wyzwolony nie zadaje więcej takich pytań (akathanakathi). Budda mówi swoim słuchaczom: “Mnisi, materialna forma ( jak i uczucie, percepcja, determinacje i świadomość ) są nietrwałe i zmienne. Ktokolwiek zadecyduje i oprze swą wiarę na tym jest nazywanym 'dojrzałym w wierze'. Wkroczył on na drogę pewnej słuszności. Wkroczył na plan prawdziwych ludzi i pozostawił za sobą plan zwykłego człowieka. Nie może już dokonać takiego czynu, który spowodowałby jego odrodziny w świecie zwierząt czy duchów i nie może zakończyć życia bez realizacji owocu wchodzącego w strumień”. (SN 25:40). Taka wiara z wyprzedzeniem decyduje, że nic nie może się wykazać jakąkolwiek trwałością a ponieważ wszystkie inne świadectwa wspomagają decyzję, jeżeli to świadectwo nie jest zapomniane, pragnienie progresywnie się zmniejsza z uwagi na niemożność znalezienia żadnej powstałej rzeczy wartej pragnienia i stopniowo zostaje zastąpione radością wyzwolenia.
Pierwszy problem ten z czasem, jest właściwie sprawą wglądu (vipassana) i może on być tu potraktowany tylko za pomocą wskazówek i podpowiedzi z powodu braku przestrzeni. Jak to już zostało powiedziane, niewiedzący zadaje pytania ale wyzwolony już tego nie robi. Budda mówi swoim słuchaczom: “Niech człowiek nie wraca do przeszłości ani nie buduje swych nadziei na przyszłość... Zamiast tego niech widzi każdą obecnie powstałą rzecz”. (M131). Włącza on kontemplację nietrwałości w cztery podstawy uważności tak: “Mnich trenuje tak: Będę wdychał ...wydychał kontemplując nietrwałość”. (M10)
Leży to w samej naturze niewiedzy – postrzegać nagie warunki dla świadomości w terminach rzeczy i osób i hipostaz i rzutować trwałość różnego stopnia, błędną percepcję, której korekcja jest zadaniem prawdziwego wglądu i uważności. Podczas okresu przejściowego gdy zrozumienie, że być to być inaczej jest ciągle niedojrzałe i wspomagane przez wiarę w nietrwałość wszystkiego co jest, wiara musi być testowana i wyniki testów zapamiętywane. To wymaga koncentracji i energii.
Kiedy człowiek skierowuje swą uwagę na nietrwałość, funkcja wiary jest na pierwszym miejscu, a w przypadku skierowania uwagi na ból i nie-ja funkcja koncentracji i zrozumienia dominują odpowiednio. To tak zwane trzy bramy do wyzwolenia, prowadzące do wyjścia ze świata. Kiedy ścieżka wchodzącego w strumień jest osiągnięta, nowa ponad-światowa funkcja; “Poznam-nieznaną funkcję” pojawia się z następującą po niej nową poza-światową wiedzą i znającym tą funkcję. Te trzy osiągane są w tym życiu wraz z poziomem arahata.
W międzyczasie jednak charakterystyka nietrwałości nie staje się oczywista (jako uniwersalna) ponieważ gdy nie zwraca się uwagi na ciągłe powstawanie i upadek determinacji jest to ciągle ukryte przez kontynuację. Faktycznie Budda powiedział: ''Nie ma materii (czy uczucia percepcji, determinacji i świadomości), która byłaby trwałą, niezwiązaną z ideą zmiany. Biorąc mały kawałek suchego krowiego łajna do ręki Zrealizowany rzekł: “Gdyby było choć tyle ...tego co trwałe...niezwiązanego z ideą zmiany, nie można by opisać świętego życia w celu wyczerpania cierpienia. To dlatego, że nie ma ...można je opisać”. (SN 22.96). To stwierdzenie oznacza, że gdyby czas był absolutnie niezależną obiektywną rzeczywistością nie byłoby wyzwolenia.
Trwałość / nietrwałość z jednej strony i czas z drugiej są dwoma typami tego samego poglądu. Pojawienie się trzech nowych ponad-światowych funkcji sygnalizuje poważne zmiany w postrzeganiu trwałości /nietrwałości, to jest czasu a w konsekwencji aktualnego doświadczenia samego w sobie.
Kwestia obiektywności czasu nie jest nową nawet dla zachodniej filozofii. Podczas gdy obiektywna rzeczywistość czasu i przestrzeni pozostaje jednym z założeń czynionych przez naukowców, na które nie mają dowodów, Immanuel Kant dowiódł niezbicie, że zarówno czas jak i przestrzeń są czysto subiektywne. Ale prawie 1500 lat temu Bhadarntacariya Buddagosha napisał: “To co jest nazywane 'czasem' jest pojmowane w terminologii takich a takich dhamm. Ale czas powinien być rozumiany zaledwie jako konceptualny opis gdyż nie istnieje jako indywidualna esencja”. Wiek lub dwa później zostało zaobserwowane: “Nibbana (wygaszenie) nie jest jak inne rzeczy, faktycznie zgodnie z jej ekstremalną głębią nie może być obiektem świadomości człowieka, który jej nie osiągnął. Dlatego musi być osiągnięta przez zmianę w linii poznawania, co ma głębię przekraczającą trzy okresy czasu”.
Te fragmenty są zaledwie wskazówkami, kontemplacja nietrwałości gdy całkiem i bez ograniczeń rozwinięta, wymaga kontemplacji bólu i nie-ja, co pociąga za sobą całościowy wgląd, nie ma przestrzeni by się tym tu zajmować...
Jednakże badanie poprowadziło nas daleko od oczywistego wyboru albo-albo pomiędzy wiarę w dogmaty jako celem czy też agnostycyzmem. Przez ustalenie struktury współzależności pomiędzy wiarą a niewiedzą otworzyła się nowa linia, podążając za nią odkryliśmy nieoczekiwaną asocjację pomiędzy wiarą a temporalnym niuansem trwałości / nietrwałości. I tak stało się możliwe nakreślenie praktycznego ogólnego planu drogi do zakończenia cierpienia. Przygoda czeka na przetestowanie.
Owocnym jakim jest dawanie... jednak ciągle bardziej owocne jest udanie się z zaufaniem w sercu po schronienie w Buddzie, Dhammie i Zgromadzeniu i przyjęcie pięciu wskazań etycznych. Owocne jakim to jest ... jednak bardziej owocne jest doprowadzenie do zaistnienia w sercu przyjazności na tak długo jak wydojenie krowy ... owocnym jakim to jest ... jednak jeszcze bardziej owocne jest doprowadzenie do zaistnienia percepcji nietrwałości na tak długo jak zgięcie palca. Ale czy saddha
znaczy wiara? Nich
czytelnik osądzi sam.