Profesor
Jefferson w swym artykule mówi nam, że “świadomość zależy od
(czy jest sumą) aktywności całego systemu nerwowego, centralnego i
peryferyjnego". [“Zależeć od czegoś” i “być sumą
czegoś” to nie są dwie te same rzeczy, ale Prof J nie zauważa
tej niespójności. Odniesiemy się do niej później] i
artykuł
jasno bierze za pewnik, że objaśnianie systemu nerwowego i jego
pracy, jeżeli pełne, jest wszystkim co konieczne dla totalnego
zrozumienia świadomości. “Zgodzimy się z wiarą”, mówi Prof J,
"że jakimikolwiek mentalnymi jakościami dysponują ludzkie istoty
będąc świadomymi, wszystkie one wyprowadzone są w końcu, z
milionów komórek kory mózgowej ...“. To z
pewnością jest
generalnie akceptowany pogląd kręgów naukowych.
Z tego
artykułu wynikają dwa założenia. Pierwsze to, że pomiędzy
każdym możliwym stanem systemu nerwowego i każdym z możliwych
stanów świadomości istnieje korespondencja jeden-do-jeden. Z tym
założeniem nie będziemy się kłócić (choć praktyczna
demonstracja jego ważności z pewnością jest sprawą kłopotliwą).
Drugie założenie jest takie, że praca systemu nerwowego, ściśle
podlega ustanowionym prawom naukowym a w szczególności tym z
dziedziny fizyki i biochemii.
Fizjolog
(czy neurolog) co wystarczająco jasne, jest zmuszony do uczynienia
tego drugiego założenia: to założenie każdego człowieka nauki,
że rezultaty jego badań mogą być ułożone w uporządkowany
wzorzec będący przykładem regularnych praw zachowania i dalej, że
te prawa zachowania utrzymują się nie tylko w ograniczonym polu
jego własnych badań, ale i uniwersalnie we wszystkich gałęziach
nauki. I tak na przykład biolog akceptuje bez kwestionowania prawa
ustanowione przez eksperymentalną chemię jak również i te
ustanowione przez ludzi, którzy badali zachowanie
elektryczności; i
teoretyczny fizyk zakłada, że ostatecznie zachowanie wszystkich
rzeczy można przedstawić w terminach pewnych fundamentalnych praw,
które są jego specjalnym polem badań. Nie uczynienie tego
założenia, musi, jak się wydaje, prowadzić do chaosu - jaką
nadzieję zrozumienia porządku we wszechświecie i miejsca człowieka
w nim możemy mieć, inną niż przez założenie, że wszechświat
jest uporządkowany (tj, że ten sam eksperyment powtórzony w
różnych czasach i różnych miejscach da zawsze ten sam
rezultat)?
Jaka nadzieja jest dla cierpiącej ludzkości jeżeli szczepionki (na
przykład) miałyby czysto przypadkowy efekt wytwarzając odporność
na ospę w jednym, zapobiegając grypie w innym i dając po prostu
efekt świerzbienia w trzecim przypadku? Medycyna byłaby niemożliwa
bez możliwości przepowiedzenia wyzdrowienia z pewną dozą
pewności. Poza tym, mając na widoku zadziwiający sukces
współczesnej nauki (a w szczególności medycyny), jaka
trzeźwo
myśląca osoba mogłaby się pokusić o poddanie w wątpliwość
tego założenia- czyż sukces naukowej metody nie jest
wystarczającym usprawiedliwieniem uczynionych przez nią założeń?
By
rozpocząć, poddanie w wątpliwość tego naukowego założenia,
niekoniecznie musi nas prowadzić do chaosu. Zaprzeczenie uniwersalnemu
porządkowi odkrytemu przez naukę i ucieleśnionemu w jej prawach,
nie jest w żadnym wypadku zaprzeczeniem tego, że nauka odkryła
jakiś porządek. Ani nie jest to zaprzeczenie istnienia jakiegoś
uniwersalnego porządku. Jeżeli jak można pomyśleć, jest
uniwersalny porządek o bardziej fundamentalnej strukturze niż ten
odkryty przez naukę (choć teoria kwantowa w mętny sposób jest
częściowo tego świadoma), możemy całkiem dobrze przyznać temu
naukowemu porządkowi ograniczoną ważność w obrębie
uniwersalnego porządku (logicy, których zadaniem jest dociekanie
tych spraw, w pełni zdają sobie sprawę z tego, że prawa naukowe są
tylko
prawdopodobne
a nie z pewnością
prawdziwe). Rzeczy,
możemy powiedzieć, podporządkowują się prawom nauki... z
wyjątkiem gdy tego nie robią. Lub, by być bardziej precyzyjnym,
prawa nauki są mniej jednolicie ważne w jednym rejonie niż w
drugim. Detale nie są tu ważne, to co się liczy to generalna idea.
Ale czy jest konieczne poddanie w wątpliwość naukowych założeń?
Czy jesteśmy zobligowani do odrzucenia prostego i wygodnego poglądu
o uniwersalnej ważności nauki dla bardziej skomplikowanego i
trudnego poglądu sugerowanego powyżej?
Wyobraź sobie, że przez przypadek twoja dłoń spoczęła na
gorącym piecu. Bez wątpienia w pośpiechu ją podniesiesz.
Dlaczego? Ponieważ kontakt z gorącym piecem jest bolesny, być może
powiesz. Ale to nie tak... To czego potrzebujemy to sprawozdanie ze
zmian, które miały miejsce w twoim systemie nerwowym od czasu
gdy
twoja dłoń spoczęła na piecu do czasu gdy została podniesiona; i
te sprawozdanie musi być przedstawione w ściśle naukowych
terminach. Ból jednakże nie jest terminem naukowym. Możemy
mówić
o elektrycznym impulsie podróżującym nerwem wzdłuż twojego
ramienia do mózgu; gdyż to są rzeczy, które mogą być
publicznie
obserwowane (przynajmniej teoretycznie) przez zespół
fizjologów,
który na tobie eksperymentuje. Ale ból, który nie
może być
obserwowany jest ściśle prywatny: nawet teoretycznie nie może być
obserwowany przez zespół fizjologów.
[Dwóch ludzi nie może obserwować tego samego bólu. Jeżeli
nerw,
widziany przez licznych obserwatorów jest stymulowany, tylko
jeden z
nich (najwyżej), mianowicie właściciel tego nerwu będzie odczuwał
ból; i jego raport z eksperymentu (stymulacja nerwu powoduje
ból)
będzie sprzeczna z raportem innych obserwatorów (stymulacja
nerwu
nie powoduje bólu). Albo więc ta sama przyczyna - obserwowana
stymulacja nerwu może wytworzyć dwa różne efekty u dwóch
różnych
obserwatorów (co podważa naukową hipotezę o niezmienności
przyczyny i skutku dla wszystkich obserwatorów we wszystkich
czasach
i wszystkich miejscach) lub ból (i uczucie
ogólnie) jest
poza zasięgiem nauki. (Wyobraź sobie konsternację i zaniepokojenie
w fizycznym laboratorium wśród grupy obserwatorów
zebranych wokół
elektrycznego aparatu, jeżeli przy włączeniu pewnego załącznika
jeden obserwator zda raport, że pewna żarówka świeci jasno,
podczas gdy reszta obserwatorów zdających raport stwierdzi, że
żarówka się nie świeci. Czy nie wysłali by obserwatora odmieńca
do patologicznego laboratorium na obserwację?] (Możesz im
powiedzieć, że czujesz ból, to oczywiste, ale to nie czyni
bólu
publicznym: to co tutaj publiczne, to dźwięk twojego głosu i
znaczenie słów przez ciebie wypowiedzianych nie ma nic do
rzeczy,
przyznanie, że twoje słowa mają znaczenie rodzi nowe pytania).
Fizjolog może obserwować impuls
poruszający
twym
ramieniem,
ale nie może obserwować bólu
poruszającego twym ramieniem; tylko ty możesz to zrobić. To
oznacza, że fizjolog nie może odnieść się w jakikolwiek
sposób do uczucia (przyjemność, ból, neutralność) w swym
sprawozdaniu z ludzkiego zachowania. Jeżeli się od tego nie
powstrzyma to porzuca metodę naukową.
Fizjolog jest zobowiązany utrzymywać, że ból który
czujesz gdy
twoje ramię dotyka pieca nie ma nic wspólnego z bezpośrednio po
tym następującym usunięciem ramienia z pieca; musi się tego trzymać
ponieważ jest zobligowany twierdzić, jeżeli chce
zachować spójność, że może on zdać pełne sprawozdanie z ruchu
twego ramienia w terminach wyłącznie neurologicznych mechanizmów
i
bez żadnego odnoszenia się do bólu. I jeżeli uczucie nie gra
roli
w naszych działaniach, musimy przyznać, że to szczególnie
szczęśliwa okoliczność, że stan systemu nerwowego do którego
koresponduje bolesne uczucie przypalanego ramienia zdarza się być
takim, że powoduje usunięcie ramienia z pieca; gdyby odwrotne było
prawdziwe i system nerwowy przyciskał ramię jeszcze bardziej do
gorącej powierzchni, trudniej nam by się z tym żyło. Wyobraź
sobie: za każdym razem gdy odczuwamy ból musimy odkryć
neurologiczny mechanizm sprawiający, że ciało czyni dokładnie to
by zwiększyć ból, i być może odnaleźlibyśmy się zwijającymi
się z przyjemności “tak jakbyśmy się spalali”. Ale nie, nasze
ciała, jakimś szczęśliwym zbiegiem okoliczności czynią
dokładnie to co byśmy chcieli by uczyniły - gdy jest przyjemność
ciało działa w taki sposób by ją przedłużyć, kiedy obecny jest
ból ciało podejmuje takie działanie by doprowadzić go do końca.
Weźmy przypadek człowieka spożywającego alkohol. Czy kupowanie
butelki, otwieranie jej, wlewanie zawartości do szklanki i
ostatecznie wypicie tego, może zostać przedstawione bez żadnego
odniesienia do tego, że znajduje on przyjemność w byciu
pijanym? Z pewnością są dobre eksperymentalne dowody na to, że
nasze zachowanie dostosowuje się po krótkim czasie do zmiany
środowiska w taki sposób by dać nam najmniejszy możliwy
dyskomfort w zmienionych okolicznościach. [Zaobserwuj, że naukowo
mówiąc te zdanie i następne są pod znakiem zapytania.
Dowiedliśmy, że uczucie jest poza domeną nauki i nie możemy teraz
wprowadzać naukowego dowodu, że uczucie ma wpływ na
zachowanie. Ten “eksperymentalny dowód” jest prywatny dla każdej
jednostki, która eksperymentuje na sobie samej]. To zasada na
której
opiera się warunkowanie odruchów - szczur jest stale poddawany
nieprzyjemności przez szok elektryczny, jeżeli zachowuje się w
pewien sposób i w konsekwencji “uczy się” zachowywać inaczej.
Ale jeżeli zezwolimy, co jak widać musimy zrobić, by uczucie było
zdolne do oddziaływania na stan układu nerwowego (albo przez
determinowanie pewnego specyficznego działania takiego jak
podniesienia ramienia znad gorącego pieca lub przez warunkowanie
całkiem trwałych zmian w zachowaniu) to odkryjemy, że jesteśmy
zobligowani do porzucenia postulatu o uniwersalnej ważności praw
naukowych. Tak długo jak uczucie zależało od stanu systemu
nerwowego a stan systemu nerwowego od naukowego determinizmu,
wszystko było dobrze, ale jeśli przyznamy, że stan systemu
nerwowego zależy od uczucia to (przynajmniej w oczach nauki)
wkraczamy w królestwo chaosu; gdyż uczucie nie będąc publicznie
obserwowalnym, nie jest naukową wartością, nie może być zatem
zarządzane przez żadne prawa nauki i zachowanie systemu nerwowego
tak samo przestaje być całkiem racjonalne, W skrócie, żyjące
ciało i system nerwowy w szczególności są regionami gdzie prawa
nauki są jawnie mniej jednoznacznie ważne niż gdzie indziej.
W twoim ostatnim liście powiedziałeś, że nie masz wiele pożytku
ze swych studiów nad fenomenami paranormalnymi, ponieważ
odkrywasz,
że próbujesz je wyjaśnić w oparciu o naukowe, racjonalne
podstawy; i nie myślisz, że można tego dokonać w ten
sposób.
Masz oczywiście całkowitą rację gdy myślisz, że te fenomeny
nie mogą być wyjaśnione w oparciu o naukowe podstawy; ale to jest
właśnie powód dla którego powinny być studiowane. Z
pewnością
nie mogą one być wyjaśnione czy zrozumiane w pośpiechu ale nie ma
to większego znaczenia, ważną rzeczą jest, że oferują one
różnorakie i uderzające dowody (zarówno spontaniczne jak
i
eksperymentalne), że prawa racjonalnej nauki nie są uniwersalnie
ważne. I to niemożność czy odmowa zaakceptowania tego faktu tak
efektywnie blokuje drogę do postępu w jasnym myśleniu o
fundamentalnej naturze.
Osiągnięcia racjonalnej metody naukowej były tak uderzające a jej
zasady tak wspaniale proste i schludne, że jest naturalną tendencją
ze strony racjonalistów czynić całkowicie nieracjonalne
założenie, że rozum (czy nauka) jest w stanie objąć wszystko.
Rzeczywiście to założenie jest bliskie aksjomatu (z wyjątkiem
izolowanych przypadków takich jak fizyka kwantowa), że każdy kto
stara się je zakwestionować spotyka się z najsilniejszym
emocjonalnym oporem. A jednak jest niepowodzenie racjonalnej nauki,
które jest jeszcze bardziej uderzające niż najbardziej
uderzające
jej sukcesy; a to objęcie nauki...samą nauką. Bez naukowca, nie ma
nauki; ale naukowiec jest człowiekiem a człowiek nie może być
wyjaśniony gdy ignorowane jest uczucie: a uczucie jest poza domeną
nauki. Nauka jednakże ogłaszając swą uniwersalną ważność, nie
ma ochoty do tego się przyznać; i tak zostało wynalezione bękarcie
pojęcie, by uczynić roszczenia nauki ważnymi. Tym bękartem jest
wrażenie (czy sensacja). Profesor J mówi:”Kiedy analizujemy w
tylko fizjologicznych terminach...” i dalej kontynuuje...
„klasyczne drogi którymi sensacja osiąga rdzeń... i ostatecznie
korę mózgową..”. Wrażenie według Prof J jest czysto
fizjologicznym terminem. To oznacza, że jest niczym więcej niż
tylko elektrycznym czy chemicznym impulsem (wierzę, że jest tu
ciągle niepewność w tej sprawie) podróżującym wzdłuż nerwu.
Pod żadnym pozorem, zatem wyraz “sensacja” czy “wrażenie”
nie może być wzięty jako oznaczający “uczucie”. Ale co
oczywiste, właśnie to jest tym co słowo to oznacza w codziennym
użyciu. Bolesna sensacja to bolesne uczucie lub bardziej prosto
ból.
I dlatego wyraz sensacja nie może być terminem fizjologicznym. Ale
fizjolog używając go jak gdyby był on terminem fizjologicznym
udanie łączy dwa ściśle niekompatybilne znaczenia w jednym słowie
a to daje iluzję, że te dwa znaczenia są takie same. Zauważyliśmy
na początku, że Prof J używa dwóch wyrażeń “zależeć od” i
”być sumą czegoś”, jak gdyby oznaczały one tą samą rzecz, a
to nic innego jak tylko dokładnie ta dwuznaczność, którą
omówiliśmy, tylko w innej formie. Dla sprawiedliwości, nie
przypuszczam, że profesor jest świadomy tej dwuznaczności, raczej
zwodzi siebie samego w dobrej wierze (choć Sartre mówi w takich
przypadkach o złej wierze) w kompani, bez wątpienia prawie
wszystkich jego kolegów; gdyż ta dwuznaczność jest tak wygodna i
niekłopotliwa (dla nie-filozoficznego oka przynajmniej), że tylko jej
wskazanie byłoby uznane za śmieszne jeżeli nie pozytywnie heretyckie,
nie mówiąc już nic o jej zakwestionowaniu. Jednakże to
z pomocą tej werbalnej żonglerki przyjemna iluzja o uniwersalnej
ważności racjonalnej nauki jest utrzymywana.
Trzeba zauważyć, że obecna naukowa interpretacja słowa
“świadomość” jest sama w sobie nieadekwatna (całkiem poza
faktem, że świadomość jest znacznie poza domeną nauki tak jak i
uczucie). Z artykułu Prof J (jak i z innych źródeł) jest
oczywiste, że świadomość dla naukowca oznacza “racjonalną
myśl”, czy przytomność tego co jest robione czy myślane. Prof J
wydaje się wyłączać automatyczne czy warunkowane zachowanie ze
świadomej aktywności i to jest w zgodzie z obecną naukową opinią.
Ale zachowanie warunkowe jak to odnotowaliśmy uprzednio, obejmuje
uczucie (przyjemność lub ból) i wyłączać to uczucie ze
świadomości to zapraszać pomieszanie. (Czy nieświadomy ból boli?
Jeżeli powiesz “tak” spytam: “Skąd wiesz, skoro jesteś jego
nieświadomy?”; jeżeli powiesz: “Nie”, spytam: “Zatem jak możesz
mówić, że to ból a nie przyjemne uczucie? Skąd wiesz, że
jest tu
jakiekolwiek uczucie?”) Te ograniczenie świadomości do
racjonalnej myśli jest czystym przesądem naukowego racjonalizmu; i
w Nauce Buddy jest określone, że świadomość, uczucie i percepcja
są nierozłączne, gdzie jest jedno tam są wszystkie trzy. Ale aby
to zrozumieć jest konieczne bardziej subtelne i inteligentne
podejście do świadomości (czy bardziej generalnie do
doświadczenia).
Błędem jest podchodzenie do świadomości od strony ciała. Ale
racjonalna nauka będąca esencjonalnie studium tego co publiczne,
mianowicie materii, nie ma alternatywy. Prawa nauki to prawa
materii i jeżeli te prawa są uniwersalnie ważne, to świadomość
(czymkolwiek by nie była) musi z konieczności być podporządkowana
materii. To co nauka przeocza i nie jest w stanie nie przeoczać, to
fakt, że aby poznać ciało wpierw trzeba być świadomym ciała -
ciało jest obiektem (wśród innych obiektów) świadomości i
starać się dociekać świadomości od strony ciała, zamiast
odwrotnie, to ustawiać karetę przed koniami. Świadomość idzie
pierwsza i jeżeli ma być poznana musi być studiowana bezpośrednio
(mianowicie w bezpośredniej refleksji). Ta sprawę jasno
przedstawił J-P Sartre, który w swej pryncypialnej pracy
zajmującej
się świadomością, pisze więcej niż 250 stron z totalnej sumy
700 zanim w ogóle wspomina ciało. Oto co pisze:
Być może ktoś jest zdziwiony, że traktujemy problem poznawania
bez podniesienia pytania o ciało i zmysły, ani razu się do nich nie
odnosząc. Nie jest moim celem zignorowanie roli ciała. Ale to co
ważne ponad wszystko, w ontologii jak i gdzie indziej, to
obserwować ścisły porządek w dyskusji. A ciało, jakakolwiek by
nie była jego funkcja, pojawia się wpierw jako poznawane. Nie
możemy zatem odnosić wiedzy z powrotem do ciała czy omawiać je
przed tym zanim zdefiniujemy poznawanie, ani nie możemy wyprowadzać
poznawania w jego fundamentalnej strukturze od strony ciała w żaden
sposób i jakkolwiek.
Dalej Sartre kontynuuje, że jakąkolwiek wiedzę mamy o naszym
ciele, jest ona wyprowadzona na pierwszym miejscu z obserwacji innych
ludzkich ciał. Jako dla doktora to powinno być dla ciebie jasne -
znasz strukturę twojego własnego serca nie poprzez jego sekcję, ale
dzięki sekcji ciał innych ludzi za twoich studenckich czasów.
Wiedza o twoim własnym ciele jest bardzo niebezpośrednia i to jest
szczególnie prawdzie o systemie nerwowym.
Te uwagi odnoszą się do tych ludzi medycyny - prawdopodobnie do
większości? - którzy zezwalają by naukowa postawa wobec medycyny
(co jest chwalebne samo w sobie) skaziła ich generalny pogląd na
życie, tak, że teraz nie są w stanie zrozumieć co oznacza bycie
egzystującą jednostką. Ale szczególnie te uwagi odnoszą się do
tych wśród nich, którzy myślą o studiowaniu Nauki Buddy.
Może
się zdarzyć, że doktor czytając Sutty pierwszy raz natrafi na
fragment:
Są w tym ciele włosy głowy, włosy ciała, paznokcie, zęby,
skóra, mięso, ścięgna, kości, nerki, serce, wątroba, śledziona,
jelita, gardło, flegma, ropa, krew, pot, tłuszcz, łzy, ślina,
mocz, kał.
Pomyśli sobie: “Jako anatomia to beznadziejnie nieadekwatne,
student pierwszego roku zna sto razy więcej, poza tym, nie ma w tym
żadnego uporządkowania” i pogratuluje sobie, że medyczna nauka
uczyniła tak wielki postęp od czasów Buddy. Jego pierwszą
reakcją
będzie odruch odrzucenia tych prymitywnych pojęć jako trywialnych
i przedawnionych. Wtedy odwróci stronę i natrafi na fragment:
Uważa on materię, czy uczucie, czy percepcję, czy determinacje,
czy świadomość za ja. To jest determinacja... U niepouczonego
przeciętniaka kontaktowanego przez uczucie zrodzone z niewiedzy
kontaktu, mnisi, powstaje pragnienie i tak rodzi się ta
determinacja. Mnisi, ta determinacja jest nietrwała, determinowana i
powstała współzależnie, i to pragnienie także jest nietrwałe
determinowane, powstałe współzależnie; i to uczucie także jest
nietrwałe, determinowane, powstałe współzależnie; i ta niewiedza
również jest nietrwała, determinowana, powstała
współzależnie.
Nasz doktor odnajdzie to jako całkowicie niezrozumiałe - nie ma o
tym w podręcznikach, nawet tych na półkach departamentu
psychiatrii - i dojdzie do wniosku, że jeżeli to rzeczywiście coś
oznacza, to jest to poza jego możliwościami zrozumienia. Ta druga
rekcja to spokornienie i upokorzenie. I tak oscyluje on pomiędzy
opozycyjnymi polami nadrzędności i niższości wobec tekstu i nie
jest w stanie znaleźć niczego na poziomie odpowiadającym jego
zrozumieniu - wszystko jest albo poniżej albo ponad nim. Kłopot
polega na tym, z czego bez wątpienia zdajesz sobie sprawę, że nasz
doktor podchodzi do rzeczy od złej strony. Jest przyzwyczajony do
opracowanych opisów ciała i jego działania lecz nigdy nie
wymagano
od niego więcej jak tylko w najwyższym stopniu bezbarwnych
wypowiedzi na temat świadomości. A to dla tego, że medycyna stawia
ciało pierwsze a świadomość (jeżeli w ogóle jest rozważana) za
nim. Ale Sutty stawiają świadomość na pierwszym miejscu a ciało
na końcu z powodów, które man nadzieję uczyniłem jasnymi;
i
należy oczekiwać, że wypowiedzi o świadomości będą kompleksowe
a te o ciele proste. Jeżeli nasz doktor zdoła odwrócić kolejność
swego myślenia (na co trzeba praktyki), to ma szansę odnalezienia Nauki
Buddy przynajmniej częściowo zrozumiałą zamiast dziwaczną i
frustrującą. Pierwszy fragment tu cytowany nie jest oczywiście
prymitywną próbą opisu anatomicznego, jego celem jest
doprowadzić osobę do zdegustowania ciałem; i dokładna fizjonomia
nie ma tu nic do rzeczy. Drugi fragment jest, trzeba przyznać, o
wyjątkowej trudności, ale Dhamma obawiam się jest trudna i nie
służy żadnemu użytecznemu celowi udowadnianie, że tak nie jest.
(Te książeczki, które starają się wyjaśniać Dhammę w oparciu
o podstawy naukowe czynią najwyższą możliwą negatywną usługę
dla poważnie zainteresowanych badaczy). Jest znacznie lepiej dla
człowieka by zrozumiał, że nie rozumie Dhammy niż by fałszywie
wierzył, że ją rozumie. Pierwsza postawa może wywołać progres a
druga może go tylko powstrzymać. To w nadziei na usunięcie
przynajmniej tych początkowych przeszkód dla właściwego
podejścia
do Nauki Buddy napisałem do ciebie ten list.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.