Być może widziałeś
najnowszą publikację BPS “Knowledge and Conduct”
(Wheel 50) popełnioną przez trzech profesorów?
Dziwnym trafem studiowałem właśnie "Concluding
Unscientific Postscript" Kierkegaarda, która to książka
jest istotną polemiką przeciwko obiektywnej spekulacyjnej
filozofii i trzej profesorowie nie mogli wybrać bardziej
niefortunnego czasu na tą publikację. To raczej trochę
ironiczne, że ci trzej profesorowie piszący o buddyzmie, z
których przynajmniej dwóch zakładam nazywa się
buddystami, tak kiepsko wypada w porównaniu z chrześcijańskim
Kierkegaardem. Ale Kierkegaard przynajmniej egzystował jako
indywidualna jednostka, podczas gdy ci profesorowie wydają się
być pod wrażeniem, że coś takiego nie jest w
rzeczywistości potrzebne, co stawia ich raczej w nieco
ośmieszającym świetle jako jednostki i skłania do
zastanowienia czy jest jakaś wartość w ich myśleniu
i pismach.
Prof Wijesekera rozpoczyna
przez przywołanie świadków by potwierdzili
kompetencje Buddy jako etyka. Ta niesmaczna praktyka (która
niemniej jest znacząco powszechna) przedstawiania zaświadczeń
przez wybitne osoby o dobrym charakterze Buddy, ukazuje nie tylko
całkowity brak wyczucia proporcji, ale również (jak
podejrzewam) coś na kształt kompleksu niższości –
jak gdyby odczuwało się potrzebę udowodnienia
większości światu, że bycie uczniem Buddy nie
jest czymś czego można by się wstydzić. Ale
jeżeli już ktoś musi robić takie rzeczy, to
dobrze jest nie mieszać świadków oskarżenia z
świadkami obrony. Prof Wijesekera cytuje Alberta Schweitzera
chwalącego Buddę. Ale filozofia Schweitzera to “szacunek
dla życia”, podczas gdy Budda powiedział, że tak
jak nawet najmniejszy kawałek ekskrementu ma zły zapach tak
i najmniejszy kawałek egzystencji nie może być
rekomendowany. Jeżeli zatem Schweitzer chwali Buddę to
czyni to przez nieporozumienie. Schweitzer z pewnością
błędnie zrozumiał Naukę Buddy i możliwe, że
swoją własną filozofię również. (W
czasach Buddy ludzie dwa razy pomyśleli zanim decydowali się
na jego chwalenie, rozumiejąc bardzo dobrze, że brakuje im
na to kwalifikacji. Patrz początek Sutty M
27). Prof Wijesekera
cytuje Rhys Davids'a, który mówi o historycznej
perspektywie etycznej ewolucji i deklaruje, że jedyną
prawdziwą metodą etycznych dociekań jest z pewnością
metoda historyczna. Co mówi Kierkegaard?
Dla studiowania etyki,
każdy człowiek jest przeznaczony samemu sobie. Jego własne
ja jest materiałem bardziej niż wystarczającym dla
tych studiów; ba to jedyne miejsce gdzie może on ją
studiować z jakąkolwiek możliwą pewnością.
Nawet druga ludzka istota, z którą się żyje,
może się odsłonić dla obserwacji tylko przez
zewnętrzność; i taka interpretacja jest z konieczności
skażona dwuznacznością. Ale czym bardziej
skomplikowana zewnętrzność, w której odbija się
etyczna wewnętrzność, tym bardziej skomplikowany staje
się problem obserwacji aż w końcu gubi swą drogę
w czymś całkiem innym, mianowicie estetyce. Pojmowanie
historycznego procesu zatem staje się raczej pół-poetyckim
kontemplacyjnym zadziwieniem niż trzeźwą etyczną
jasnością ... Czym bardziej uproszczone etyczne tym staje się
jaśniejsze. Zatem nie to ma miejsce czym człowiek próbuje
się zwodniczo łudzić wierząc, że etyczne
jest bardziej jasno widoczne w ludzkiej historii gdzie miliony są
w to włączone, niż we własnym biednym małym
życiu. Przeciwnie, dokładnie odwrotne jest prawdą i
jest to bardziej wyraźnie pojmowane we własnym życiu
dokładnie dla tego, że tutaj nie popada się tak łatwo
w błędne zrozumienie znaczenia materiału. Etyka jest
wewnętrznością ducha i stąd czym mniej
okoliczności w których jest pojmowana, tym bardziej jasno
jest widoczna, podczas gdy ktokolwiek potrzebuje
światowo-historycznych akcesorii ażeby jak myśli
lepiej ją zobaczyć, udowadnia przez to, że jest
etycznie niedojrzały. (CUP127-8)
Innymi
słowy K rozumie bardzo dobrze, że etyka jest odpowiedzią
na pytanie “Co powinienem robić?”, że czym
bardziej człowiek staje się zaangażowany w historię
tym bardziej gubi on z widoku etyczne. Historia dla etyki jest
przypadkowa.
Rhys
Davids, jednakże nie jest zainteresowany by wejrzeć w etykę
w historii; chce on egzaminować historię aby dostrzec tam
perspektywę etycznej ewolucji. Naturalnie to zakłada, że
pewien wzorzec etycznej zmiany jest historycznie widzialny. Ale
historia to zapis (ograniczony i w dużym stopniu arbitralny)
czynów jakie człowiek dokonał i myśli które
wyraził; i wzorzec etycznej zmiany zapisany przez historię
musi zatem być zarówno wzorcem (w przestrzeni i czasie)
ludzkiego obecnego zachowania, lub wzorcem (w przestrzeni i czasie)
jak człowiek powinien się zachowywać (chyba, że
oczywiście, to jest jednakie zarówno z tym jak się
zachowywał czy z tym jak myśli, że powinien się
zachowywać - co jednakże nie może być
zadecydowane przez historię). Innymi słowy jeżeli z
historii uczynimy bazę dla studiów etyki, to następuje
przeniesienie nacisku z pytania “Co powinienem robić?”
na pytanie albo “Co człowiek robi?” albo “Co
człowiek myśli, że powinien robić?” Pogląd,
że etyka jest identyczna z aktualnym zachowaniem człowieka
jest samo-destrukcyjny (gdyż jeżeli człowiek nie jest
w stanie robić nic innego niż to co robi, wyraz etyka
całkowicie traci swe znaczenie): ale z pewnością jest
prawdą, że większość naukowców i
myślicieli materialistycznych utrzymuje pogląd, że
etyka jest relatywna – tj są oni zainteresowani pytaniem
“Co człowiek myśli, że powinien robić?”
na które to pytanie można odpowiedzieć różnie
w różnych czasach i różnych miejscach.
A co z
Prof W osobiście – czy pozostanie wierny autorytetowi,
który cytował i podąży za metodą
historyczną, która musi doprowadzić go do etycznego
relatywizmu lub przypomni sobie, że jest egzystującą
ludzką istotą w dodatku buddystą i dojdzie do
konkluzji, że etyka jest absolutna i taka sama dla wszystkich
istot we wszystkich czasach i we wszystkich miejscach? Odpowiedź
wydaje sie taka, że rozpoczyna on historycznie ("jest
esencjonalne by przedyskutować tak krótko jak to tylko
możliwe rozwój moralny świadomości podczas
pre-buddyjskich Upanishad etc. etc") i wtedy zmienia konie pośrodku
strumienia: bo gdy dochodzi do buddyjskiej etyki cicho porzuca ideę
etycznej ewolucji i dochodzi do całkiem poprawnej konkluzji, że
buddyjska etyka jest uniwersalnie ważna. Prawdopodobnie to zbyt
wiele powiedziane, że w końcu dochodzi on do tej opinii
ale przynajmniej dociera tak daleko, że doradza iż jest to
warte poważnego rozważenia przez “wolnego od
uprzedzeń studenta buddyzmu”. Prof W wydaje się nie
być całkiem pewnym czym jest etyka i kim on sam jest (te
dwa problemy są ściśle ze sobą połączone);
do tego stopnia, że określa się jako buddysta podczas
gdy w tym samym czasie rozpatruje buddyzm obiektywnie, stając
się dla Kierkegaarda figurą komiczną:
Jeżeli...mówi
on, że opiera swe wieczne szczęście na swej
spekulacji, zaprzecza sam sobie i staje się komiczny, ponieważ
filozofia w swej obiektywności jest całkowicie obojętna
na jego i moje i twoje wieczne szczęście.
Dr
Jayatilleke, w drugim eseju reprezentuje logikę. To oczywiste ze
sposobu w jaki obraca Cztery Szlachetne Prawdy w propozycje czy
stwierdzenia faktów. Że nie są one faktami,
ale rzeczami (szczególnego rodzaju) może być
dostrzeżone z Dhammacakkappavattana
Sutty gdzie dukhha
jest
parińńeyya, do absolutnego
poznania, samudaya jest
pahatabba, do porzucenia, nirodha jest sacchikatabba, do
zrealizowania i magga czwarta
prawda jest bhavetabba do
wypracowania.
Fakt jednakże jest tylko faktem i nie można z nim
nic zrobić gdyż jako taki nie ma znaczenia poza sobą
samym (nie sugeruje on innego faktu, którego sam by nie
zawierał) po prostu jest (i nawet wtedy gdy jest jest
wątpliwy).
Ale
rzeczy mają znaczenie; mianowicie są imperatywami,
wzywają do działania (jak butelka w Alicji w Krainie Czarów
z napisem “Wypij Mnie”. Heidegger i Sartre za nim opisuje
świat jako świat zadań do wykonania i mówi,
że człowiek w każdym momencie swego życia jest
zaangażowany w wykonywanie zadań ( niezależnie od tego
czy specjalnie zwraca na to uwagę czy nie). Widziane w tym
świetle Cztery Szlachetne Prawdy są podstawowymi zadaniami
dla ludzkiego przedsięwzięcia: Cierpienie mówi: ”Poznaj
mnie absolutnie”. Powstanie mówi: ”Porzuć
mnie”. Wstrzymanie mówi: “Zrealizuj Mnie”. I
Ścieżka mówi: ”Wypracuj mnie”.
Ale
przez transformację rzeczy w fakty (i Cztery Szlachetne Prawdy,
które są opisami rzeczy w propozycje) automatycznie
transformuję siebie w logikę – to znaczy niszczę
moją sytuację egzystującej jednostki zaangażowanej
w wykonywanie zadań w świecie i przestaję być in
concreto (w terminologii Kierkegaarda) i staję się sub
specie aeterni. (Przez uważanie Czterech Szlachetnych Prawd
za propozycje a nie za instrukcje, automatycznie pozbawiam się
możliwości zrobienia czegokolwiek z nimi). Świat
(jeżeli to jeszcze można nazwać światem) staje
się logicznym światem – całkiem statycznym i
totalnie niezamieszkałym. (To znaczące, że
Wittgenstein w swym celebrowanym Traktatus
Logoco-Philosophicus,
który pozwolił ustanowić współczesny
logiczny pozytywizm, rozpoczyna od deklaracji: 1. “Świat
jest wszystkim co ma miejsce. 1.1 Świat jest totalnością
faktów nie rzeczy”. Porównaj to w tym połączeniu
z notą w Przedsłowiu do “Oczyszczając
Ścieżkę”gdzie jest powiedziane “Rzeczy nie
fakty czynią mój świat”. Kierkegaard byłby
bardziej surowy dla Dr Jayatilleke niż dla Profesora Wijesekera:
Nie da się
zaprzeczyć, że obiektywna myśl ma swą ważność,
ale w połączeniu z całym myśleniem gdzie
subiektywność musi być podkreślona, jest
nieporozumieniem. Jeżeli człowiek zajmuje się, przez
całe swe życie tylko logiką, to i tak nie stanie się
logiką; musi zatem osobiście istnieć w odmiennych
kategoriach. I jeżeli odnajdzie to niegodnym przemyślenia,
wybór musi być jego odpowiedzialnością. Ale
będzie to wątpliwą przyjemnością dla niego,
dowiedzieć się, że sama egzystencja szydzi z każdego
kto zaangażował się w bycie czysto obiektywnym. (CUP
85-6)
Ostatni
to Prof Burtt. On sam osobiście myśli, że Budda
pojmował, że “filozofia ... musi rozpocząć
się tam gdzie jesteśmy a nie z jakiegoś innego
miejsca”. Bardzo dobrze! To wybornie powiedziane i dokładnie
to punkt, który Przedsłowie
do “Oczyszczając
Ścieżkę” starało się ustanowić. I
nie tylko to mówi ale również przynagla określając
jako sprawę którą filozofowie powinni rozważyć
z najwyższą powagą. A co z Prof Burtem? Z pewnością
rozpocznie filozofowanie od siebie z miejsca gdzie teraz jest a nie z
jakiegoś innego – rozpocznie od rozpatrzenia swej
sytuacji jako egzystującej indywidualnej ludzkiej istoty, która
je i śpi i wyciera nos i wykłada filozofię na
uniwersytecie w Cornell i pobiera swe wynagrodzenie? Ależ nie,
nic z tego! Aby filozofować odkrywa on, że jest ważne
by: "Osiągnąć szeroką perspektywę na myśl
Wschodu i Zachodu i...adekwatnie ustalić długo terminowe
znaczenie buddyzmu z jego licznymi szkołami" gdy dostrzeżone
w takiej perspektywie.
Więcej historycznej perspektywy! To oznacza, że zamiast
rozpocząć z tego miejsca gdzie jest, Prof Burtt proponuje
stać się sub specie aeterni i
rozpocząć zewsząd
na raz lub, ponieważ to oznacza to samo co stanie się
totalnie obiektywnym, że znika on sprzed samego siebie i staje
się zidentyfikowany z abstrakcyjną spekulacyjną
filozofią, w ogóle znikąd. To samo w sobie jest
wystarczająco komiczne, gdyż jak wskazuje Kierkegaard jest
on w trakcie procesu zapominania, w pewnego rodzaju
światowo-historycznym roztargnieniu, co znaczy być istotą
ludzką. Ale staje się on podwójnie komiczny gdy po
przeprowadzeniu tej komicznej operacji zapominania, że jest
egzystującą jednostką, z namaszczeniem ostrzega
filozofów przed uczynieniem czegoś takiego. Dla Prof
Burtta Kierkegaard przepisuje drastyczną kurację:
W
tym
przypadku prawdopodobnie znów pojawi się jak konieczne
jest podjęcie specjalnych środków przed wdaniem się
w dyskusję z filozofem tego sortu; pierwsze to odseparować
filozofa od jego filozofii a dalej tak jak w przypadku czarnej magii,
czarów i opętania przez diabła, użyć
potężnej formuły zaklęcia i odczarować
filozofa transformując go w poszczególną ludzką
jednostkę i tak przywrócić mu jego pierwotny status.
Prawdopodobnie jest w tym wszystkim pewna doza przesady i karykatury;
nie mam wątpliwości, że ci dostojni profesorowie
(których nigdy nie spotkałem) są w rzeczywistości
czarującymi i miłymi ludźmi gdy zna się ich
osobiście. Jednakże obiektywizująca tendencja, którą
reprezentują tak beznadziejnie zaciemnia zrozumienie Nauki
Buddy, że jest prawie obowiązkiem postawić ich pod
pręgierz gdy odważyli się na uczynienie jej publiczną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.