-Mam tendencję do posiadania podwójnego standardu 1) co wybieram 2) i co oceniam, jako bycie publicznym wyborem (wyborem przeciętnym). Oba są esencjonalne w prowadzeniu spraw, ale ekscesywny nacisk na drugi nadaje wulgarny (zwykły, kolokwialny) ton wszystkim własnym myślom i działaniom.
- Zarówno piekło jak i miłość są symbolizowane przez ogień - „ognie piekielne” etc, i św Jana od Krzyża „żywy płomień Miłości” na przykład.
1 Ja chcę – nie wiem co = niepokój.
2 Ja chcę tamto - ( nie tu, nie teraz) = ideał.
3 Ja chcę to - (tu, teraz) = zrealizowany ideał.
4 I teraz, wydają się być tylko dwa sposoby potraktowania ukochanej rzeczy w konfrontacji z nią, powiedzmy zjeść ją (w tym przypadku niszczymy ją i tak gubimy) lub możemy ją kontemplować i tak utrzymywać własną miłość niezaspokojoną, w tym przypadku perspektywą jest trwałe niezadowolenie (przez separację) lub pojawiająca się nuda (z uwagi na zmianę w nas lub obiekcie) zmieniająca się być może w nienawiść lub zapomnienie. „Wieczna miłość” i „nieegoistyczna miłość” są obie dwuznaczne i utrakwizmami, - że niestały stan może pozostać wiecznie niezmienny lub, że ego może być wyeliminowane a miłość pozostać.
- Ukrywanie się jest ukrywaniem przed innymi, zapominanie jest ukrywaniem się przed sobą.
- Definicja OSOBY jako w pełni zorganizowanego ciągłego ogniska zakłóceń w obiektywnym polu innej osoby; w taki sposób osoba jest zawsze z konieczności obiektywna (moja „osoba”) będąca zobiektywizowanym „Ja”. (Po lekturze F.W. Meyers'a „Human Personality”).
- Trzy charakterystyki każdego doświadczenia (jakkolwiek prostego, czy uproszczonego). Jest ono kompleksowe, niekompletne i ambiwalentne.
- Nie wierzę w fakty. Jest aksjomatyczne, że być świadomym to w coś wierzyć, choć faktycznie można nie być tego świadomym. (Ja wierzę w następny przyszły moment).
Tylko w fikcje można wierzyć. (Przyszłość nie jest faktem).
Fikcje tworzą albo dobro albo zło: pewne fikcje są sprzeczne z faktami i wytwarzają zło. Pewne fikcje przekraczają fakty i wytwarzają dobro. (vice versa).
- Ciało człowieka jest strukturalnie po prostu pustym pierścieniem. Pusty pierścień wydłużony w pusty cylinder z wewnętrznym przewodem dalej przedłużonym i pozwijanym, pod dolnym otworem wyrastają odnóża. W małych porcjach świat przechodzi przez pierścień, wspomagany przez łyżkę i przełykany i wydalany przez ciśnienie i papier.
- Jeżeli teista godzi się na to, że Bóg ma wolę i to czego on chce jest absolutnie dobre, że nie może on chcieć złego i jeżeli głosi się, że Bóg uczynił człowieka z wolną wolą, z tego musi wynikać, że ludzka wolność jest wolnością do różnienia się z wolą Boga (inaczej nie ma on wolności) co w tym wypadku po prostu znaczy, że została mu dana przez Boga możność wyboru zła. W takim obrazie człowiek jawi się jak dziecko zamknięte przez ojca samo w domu z pudełkiem zapałek i prochem strzelniczym.
Gdzie ja bym był (i co by się stało ze mną) gdybym mógł za jednym razem widzieć wszystko wokół mnie i powyżej i poniżej?
- Metafizyka jest opieczętowana w fizycznym świecie stemplem śmierci. To jest powodem dla którego żaden materialista nie będzie się nią zajmował. A biolog ucieka przez werbalny trik identyfikowania „przetrwania” (metafizycznej) rasy z przetrwaniem (istniejącej) jednostki.
- Niezdolność do bycia ogólnym czy ambiwalentnym, gdy ogólność i ambiwalencja jest wymagana, jest tak samo zła jak niezdolność do bycia precyzyjnym gdy wymagana jest precyzja.
- Zbyt często wydaję się sobie jako żart na pogrzebie.
- Wiedza jednocześnie zaprzecza wiedzy zarówno o wiedzącym (oko nie może się samo zobaczyć) i znanym (znane przejawy sugerują transcendentną rzecz-w-niej-samej).
- Jesteśmy jak sito: dziury (perforacje w naszej „nieświadomości”) są jak gdyby tym czym nie jesteśmy i równocześnie trzymają nas w wewnątrz jak i na zewnątrz tego czego jesteśmy świadkami (przez perforacje – zarówno przez upodobanie jak i potępianie). Jesteśmy sitkami których nigdy nie zauważamy i które konstytuują naszą postawę wobec przesiewanych rzeczy. Świat jako przesiewany przeze mnie jest transformowany przez to przesiewanie.
- Nagie działania pozostają po tym jak ich usprawiedliwienia pozostały zapomniane. Motywy są tylko mentalnymi działaniami.
- Bóg uczyniony na obraz człowieka jest antropomorficzny. Traktować zwierzęta jak ludzi to odnosić się do nich antropomorficzneie. Ale kto traktuje antropomorficznie człowieka?
- Bóg płaci diabłu jego stawkę jak dobry właściciel ziemski płaci swemu menadżerowi by trzymał w ryzach jego najemników, lub prawdopodobnie jak Mussolini o którym mówi się, że sekretnie płacił wygnańcom antyfaszystom w Paryżu by usprawiedliwić OVRA.
- Jeżeli Bóg rzeczywiście uczynił człowieka na swe podobieństwo, cóż to za rewelacja o boskiej naturze.
- To aby usprawiedliwić świat, Aljosza musi być uczyniony szczęśliwym potem na zawsze i Iwan musi być uczyniony szalonym, gdyż gdyby było odwrotnie, cała farsa świata ukazałaby się jako farsa, taką jaką jest. Mitja jest przesadnie zwykłym człowiekiem, ślepym i zadufanym w sobie. Ojciec Zossima uczcił w nim ludzkie cierpienie, tak jak Raskolnikow czcił je u prostytutki Soni która jest (na pewien sposób) przesadnie zwykłą kobietą, ślepą i sentymentalną.
- Żadna rzecz nie ma monopolu na jakąkolwiek jedną jakość. Nic co jest opisywalne nie ma monopolu na jakikolwiek termin przez który jest opisywane. Tylko nazwy są czasami monopolami rzeczy.
- Pewnego czasu po tym jak małpy wytworzyły człowieka (jeżeli tak było) ludzie na wczesnym etapie ewolucji rozwinęli język. Ale gramatycy wydają się być tak niedawni, że aż w rzeczywistości tylko historyczni. Jednakże, to nie powstrzymało ich od zawłaszczenia tego czego nie wymyślili i ustanowienia swych praw dla innych potomków małp by je przestrzegali.
- Zobaczyć wszystko do końca świata i w sobie z naszym pragnieniem ciągle aktywnym i zapomnieć jak zapomnieć – to bez wątpienia adekwatnie opisywałoby piekło.
- Pamiętaj jak robić rzeczy ale zapomnij co się wydarzyło.
- Żadne stanowisko nie jest bezpieczne wobec rebelii przeciwko niemu. Każda rebelia by była udana, musi zniszczyć stanowisko przeciwko któremu powstaje, i tak zaraz po tym jak się to wydarzy, musi ona ulec dezintegracji albo sama stać się stanowiskiem.
- Nauka jest właściwie stanem dociekania, zapisywania i wyjaśniania. Materializm jest właściwie stanem wiary w zewnętrzne roszczenia bycia gnozą albo aktualną albo przybliżoną albo „rzeczywistą ale nie osiągalną”.
- Czym wcale nie jesteśmy zainteresowani, może być tym czym jesteśmy.
- Rozum ma swe serce, które jest niedostępne sercu (z podziękowaniami dla Pascala).
- Klasa średnia: lub sierżanci socjalnego nieporządku.
- Materia jest mitem wynalezionym by zaspokoić emocjonalne potrzeby materialisty. Mit jest materią wynalezioną by zaspokoić emocjonalne potrzeby osoby duchownej.
- Czym bardziej się zastanawiam nad pytaniem „co to jest?”, tym bardziej absurdalne się ono wydaje. Ale jednak nigdy tak absurdalne jak satysfakcja dana przez jakąkolwiek z możliwych odpowiedzi.
- Czy Dobro ostatecznie jest potężniejsze niż Zło? Czy dobro ostatecznie zatriumfuje na ziemi? -Tak. Inaczej popadniemy w dualizm Manicheizmu. - Więc czynienie zła jest usprawiedliwione, jeżeli jako rezultat tego oczekiwane będzie dobro? - Tak. Inaczej byłoby niemożliwością usprawiedliwić jakiekolwiek swe działanie; gdyż nie jest możliwe w tym niedoskonałym świecie działać w sposób który byłby całkiem wolny od wszelkiego zła. - Zatem w zasadzie, skoro dobro jest ostatecznie większe niż zło, największe zło w tym świecie jest usprawiedliwione jeżeli jest czynione w imię największego dobra? Jeżeli ta zasada utrzymuje się w mocy, to nie ma nic tak niegodziwego czego nie byłbym usprawiedliwiony robić „w imię dobra?”
- Czy wszechświat jest skończony czy nieskończony? - Niektórzy naukowcy mówią, że jest skończony. - Cóż, właśnie tak jest, gdyż oko naukowca jest dziurą na końcu wszechświata przez którą patrzy on i go obserwuje. Czy może on spojrzeć przez dziurę w drugą stronę?
- Do dziewiętnastego wieku, medycyna była w takim stanie, że ci w potrzebie medycznej porady mieli w istocie rzeczy (jak to widzimy teraz) wybór tylko pomiędzy różnego stopnia szarlatanami, by im pomogli; i teraz, ci w potrzebie politycznej, podobnie, w istocie rzeczy (jak prawdopodobnie zostanie to zobaczone później) mają wybór tylko między różnego stopnia szarlatanami, by im pomogli.
- Wydaje się, że przeżywałem swe życie na trzy sposoby: do wybuchu wojny w 1939 roku, żyłem w bardzo przyjemnej i pełnej wdzięku skalistej sadzawce. Finansowa niepewność co rozpoczęta się w 1937 i wybuch wojny w 1939 zamulił sadzawkę. Pomiędzy 1939 – 1948 żyłem pośrodku historii: ochotnik strzelec przeciwlotniczy do G.S.O 3.1.B w Caserta i potem główny asystent włoskiej sekcji BBC w Bush House. Od tego czasu życie obserwatora, wycofanego i czujnego.
- Nigdy nie będą zdolny do napisania mojej biografii, ale niech nikt inny nie myśli by tego dokonać: gdyż to równałoby się kradzieży.
Nie martw się. Nikt o tym nie pomyśli.
1) Do czego czuję wstręt = to czym mógłbym być.
2) To co podziwiam = to czym nie jestem.
3) Czego nie jestem świadomy = to czym jestem.
Ale czyż to czym mógłbym być i to czym nie jestem nie są tym samym. Na pewien sposób tak, różnica leży we mnie i mojej postawie.
- Tragedią Europy jest to, że wyceniła ukrzyżowanie Jezusa ponad jego nauczanie. W działaniach Europa skłania się ku rozwinięciu ziemskiego raju czemu sprzyja klimat i geografia. To zostało zrealizowane pod Rzymskim panowaniem i we współczesnej Europie, choć nierozpoznane. Żyjąc tak jak żyją, w ich ziemskim raju materialnych przyjemności, Europejczycy są fundamentalnie i beznadziejnie znudzeni. Podświadomie tęsknią za niepewnością, niesprawiedliwością, krwią, torturami, i zabijaniem, czego pozbawił ich ziemski raj z jego legalizmem. Stąd nostalgiczna tęsknota za torturą ukrzyżowania, męczennikami, krwawymi sportami i tak dalej. Uniwersalna miłość i liberalizm pozostają odległymi intelektualnymi ideami, ale to Marks z jego doktryną wspartą na przemocy i nienawiści jest tym kto zgubił dwudziestowieczny ziemski raj tak jak kościelna prezentacja Chrystusa na krzyżu (tj ukrzyżowanie bardziej niż nauczanie) zgubiło imperialny rzymski raj: Chrystus nauczał nie tylko miłości lecz i powiedział: przynoszę nie pokój lecz miecz ...”. Miłość jest prawdopodobnie dobrą miską na przechowywanie w niej nienawiści.
Indie znacznie bliżej reprezentują piekło na ziemi, a w najlepszym wypadku tą część piekła zwaną limbo. Duszne gorąco, głód, przeludnienie, ubóstwo, choroby, tortury, anarchia i bezprawna niesprawiedliwość są wszystkie pod ręką – w skrócie cierpienie i niepewność są tłem dla wysp cywilizacji w niej zawartej, jak dżungla jest dla wioski. (Przeciwieństwo dla uporządkowanego europejskiego pejzażu, tła z jego anarchistycznymi miejskimi slamsami). Nie ma potrzeby by w Indiach tęsknić za piekłem. Jest ono tu widziane przed naszymi oczami. Generalne tło chaosu powoduje tendencję do idealizowania spokoju, jedności, nicości, prawa, równości, i braku przemocy: wszystkich tych wartości, które są tu do napotkania z najwyższym trudem. Budda żył spokojne i nieszczególne życie przez 80 lat i nie ma buddyjskich męczenników ani hinduskich męczenników z tego powodu.
- Agresja powiadają została wyładowana, ale cokolwiek zostało wyładowane, może być załadowane z powrotem.
- Dla tych, których czystość jest blisko dobroci, mydłowatość powinna być blisko świętości.
- Predeterminacja zależy od tego czy są prawa umysłu (jeszcze nie odkryte ale możliwe do odkrycia) lub czy umysł jest funkcją praw niepodległych prawom predeterminacji. Psychologia (pod wpływem cybernetyki) prawdopodobnie może być wchłonięta przez fizykę co będzie musiało stworzyć specjalny departament dla tego; ale jak te prawa dochodzą do bycia? I w jaki sposób się to rozpoznaje?
- Angielskie zimowe smutne nieświecące słońce.
- Wszystko jest święte dla tego kto to posiada. Wszystko jest konfliktem dla tego kto to posiada.
Uwagi o posiadaczu wydają się mądrzejsze niż posiadacz.
- „Czego nie jestem świadomy tym jestem”; zatem być w pełni świadomy to nie być.
- Być przeklętym to kontynuować tak jak jestem, tak długo jak jestem przeklęty.
- Próżna rozprawa zgrabnie wyścielana usprawiedliwieniami.
- Świat był rządzony przez poważnych ludzi przez tak długo i jaką reklamą to jest dla ich metod.
- Jakże oni potrzebują idei zacofanych ras i ludzi by oczyścić nią swe bolesne wyrzuty sumienia.
- Potrzeba cudów jest symptomem tęsknoty za niewytłumaczalnym i lęku przed całkowicie wytłumaczalnym. Całkowita wytłumaczalność całkowicie neguje wolność.
- Rzeczywiście, może się wydawać, że anytnihiliści robią więcej by utrzymać nihilizm przy życiu niż nihiliści.
- Filozoficzny absolut – w jego rozlicznych formach, Heglowskiej, Wedanty, Yogacara etc, etc, - jest logicznie tylko odcieniem eufemizmu na nicość, stąd nierozłączny i zawoalowany nihilizm wszystkich absolutystycznych systemów. Kłopot polega zawsze na fakcie, że każda próba wykazania, że Absolut nie jest nicością przez dodanie kategorii lub jakości, jakkolwiek metafizycznej, niszczy jego absolutność a bez takiego dodania nie można rozróżnić postulowanego Absolutu od nicości. Nawet twierdzenie, że postulowany Absolut jest pozytywny, pozbawia go jego absolutności.
- Jeżeli decydujemy się na jakąś pozytywną wartość jako nadrzędny wybór, z konieczności zmuszeni jesteśmy do wojny by utrzymać ten wybór, bądź zmuszeni jesteśmy go zdradzić; gdyż żadna pojedyncza wartość – łaska, sprawiedliwość, równość, etc, etc – nie jest odporna na zagrożenie zastąpienia jej przez jedną lub więcej innych wartości, i same w sobie są one niekompatybilne w proporcji do tego jak każda z nich jest logicznie drążona i oczyszczana do jej najdalszych ekstremów. Także cokolwiek uczynię moim sztandarem, jestem zmuszony do jego obrony przeciwko wszystkiemu innemu i przeciwko nihilizmowi – postawa co mówi „nie” wszystkiemu – gdy nacisk się wzmaga i nastają warunki wojenne – lub inaczej jest zdrada lub zapominanie.
- Co jest „blokadą w nieświadomości” co czyni „świadomą” ewaluację doświadczenia w terminach „pozytywnego” i „negatywnego”?
- Różnica pomiędzy seksem i śmiercią – zabijaniem lub byciem zabitym – wydaje się być tylko w stopniowości i detalu. Akt seksualny jest zarówno zabijaniem jak i byciem zabitym subiektywnie i obiektywnie. Ale jako umieranie w nowe życie, jego nowe życie jest niekompletne w takim zakresie, że akt seksualny jako akt umierania jest niekompletny. To bycie odrodzonym bez straty pamięci. Poczucie wyzwolenia które następuje jest porównywalne do krótkiego tylnego cienia „niewinności”. Detale którymi te dwa sposoby tego samego aktu się różnią, powinny być ujęte w tabele.
A: Jeżeli powiem, wyrażając się psychologicznie, że osoba jest zachowaniem, to jest to w najwyższym stopniu w nieprecyzyjnym generalnym sensie. Ale bardziej szczegółowo – ta osoba która jest w taki sposób psychologicznie zachowaniem, jest, ontologicznie, zachowaniem którego jest nieświadoma, jest ona nawiedzana przez zachowanie którego nie aprobuje i nie jest zachowaniem które aprobuje. Proszę zauważyć potrójną pozycję. B: Ale jak możesz tak mówić? Oczywiście, że jest ona także zachowaniem które aprobuje lub przynajmniej częścią tego zachowania. Kiedy robię coś co aprobuję, to ja, czyż nie? Kiedy mówię: „co lubię u siebie to to”, jeśli to nie ja to kto to jest? Co to jest?
A: Nie, to nie ty, dokładnie ponieważ zauważasz to jak gdyby przez kontrast z tym czego nie jesteś świadomy. To dokładnie ponieważ zauważasz to i aktywnie aprobujesz, przez to obiektywizując, to nie jest tobą.
- Odd that „now and here” is „nowhere”.
- Kłopot z teistami i ateistami leży w tym, że są oni przywiązani do opozycyjnych stron tego samego słupa.
- Jak znacznie bardziej budzące lęk jest ciało niż kości! Kto by nie wolał być ścigany przez szkielet niż przez bezkościste mięso?
- Każdy akt jest aktem zapominania – zapominania pewnego składowego stanu i komponowaniem pewnego nowego stanu.
- Filozofowie systemów są jak pomoc domowa. Zmiatają nieczystości świata pod dywan i udają, że ich nie ma.
- By wydostać się z błotnistego bajorka, musimy nauczyć się być precyzyjni. By wydostać się z więzienia precyzji, musimy nauczyć radzić sobie z sugestywnym, nie-obowiązującym, ogólnym, bez wpadania z powrotem w bajorko.
- Ignorancja nie może nigdy zginąć z widoku (jako brak wiedzy, ukrywanie się w prawdopodobieństwie lub zapominanie lub transcendencja lub niepewność a la Heisenberg). Każdy system który wyjaśnia egzystencję bez niej, nie wyjaśnia jej.
- Myślę, że to czego instynktownie tak bardzo nie lubię w wielu pismach religijnych – to nie ich mikstura racjonalnego z irracjonalnym, bo to byłoby niczym innym jak życiową prawdą ale – ich tendencja do czynienia irracjonalnego godnym szacunku (czym przeważnie ono nie jest) i do prezentowania tego jak gdyby było to racjonalne: „Faktycznie tak jest, ponieważ tak musi być, jak mogłoby być inaczej?” (gdzie arbitralne „musi” jest przedstawiane jako rozumne „powinno”).
- Wolna ścieżka pomiędzy samotną Wieżą z Kości Słoniowej z jednej strony a Kryminalnym Azylem Szaleńców z drugiej strony, jest raczej wąska i większość tej raczej wąskiej ścieżki jest blokowana przez Partię Wodzów (Party Chiefs) z jednej strony a drobnymi złodziejami (petty thieves) z drugiej.
Byłoby tak miło i łatwo jeżeli byłyby reguły na wszystko i pozostawałoby tylko nauczyć się wszystkich reguł i tylko decydować czy utrzymywać czy łamać regułę – ale tak często nie ma żadnej i tak musimy działać bez nich i tworzyć nowe; ale te zawsze się przedawniają.
- Jak ciało staje się odbierane jako ciało. Dlaczego nie podpada pod widziane i słyszane, wąchane, smakowane i dotykane?
- Czasami ma się wrażenie, że świat składa się tylko z rzygowin i ekskrementów i tego co pomiędzy.
- Następujący przykład jest prawdopodobnie typowym dla arbitralności alternatyw w świecie w którym istniejemy. To „stała reguła” i charakterystyka świata, że rozmiar i dystans są stowarzyszone jednokierunkowo, tj „rzeczy” stają się mniejsze wraz z tym jak dystans ode mnie się powiesza i większe wraz ze zmniejszaniem się dystansu (choć to „pojawia się” w „zewnętrznej logicznej” przestrzeni tylko jako „przeciwległość katów” <subtending of angles>). Jest to wzmacniane przez zmniejszanie-się-bardziej-odległych-rzeczy „pozostawianych z tyłu” i będących „ukrytymi przez” większe-bliższe-rzeczy. Jest to reprezentowane w obrazach przez znikające punkty perspektywy. Ale nie ma powodu dla którego odwrotność nie mogłaby mieć miejsca, dlaczego mój świat nie powinien być organizowany odwrotnie i „zwiększanie się było zawsze stowarzyszone z powiększaniem się dystansu i by mniejsze – bliższe rzeczy ukrywały większe-dalsze. To po prostu nie jest oczywiste.
W czysto subiektywnym widzeniu nic nie jest bliżej lub dalej (co jest logiczno-przestrzenną konstrukcją bazującą na kinestezji) ale tylko wizualnie mniejsze lub większe, słuchowo cichsze czy głośniejsze, dotykalne dotykiem z większą kinestezją.
- Żaden opis egzystencji nie jest „kompletny”. Gdyż „kompletny" opis będzie zawsze miał inny (jeden lub więcej) alternatywnych opisów, również „kompletnych”, z którymi będzie po części się zbiegał a po części zaprzeczał im. Każdemu systemowi zatem, zawsze czegoś brakuje (tj brakuje „0”).
- Istnieć (lub nie istnieć) to być w relacji; ale ta relacja nie jest prostą dualnością ale dualnością (lub więcej) w obiekcie przeciwko podmiotowi. Podstawowo „pasywna” zmiana w tej potrójnej relacji jest tym co jest nazywane „zmianą w obiekcie” (oddziałuje się na mnie ale będąc tak poddany oddziaływaniu, stawiam opór w konsekwencji agent się zmienia podczas gdy ja nie). „Aktywna zmiana” w tej potrójnej relacji jest tym co nazywane „zmianą w podmiocie” (we mnie; ja oddziałuję i poddane oddziaływaniu stawia opór w konsekwencji ja się zmieniam podczas gdy obiekt nie). W egzystencji jednakże, odwrotność (lub kombinacja obu) jest tym co w rzeczywistości się pojawia, gdyż „ja” widzę „siebie” (I see myself) zobiektywizowanego w pierwszym przypadku również jako „podległego oddziaływaniu” i zmienionego i odwrotnie w drugim.
- W czysto-logicznym-obiektywizmie, jest nieskończoność i nieskończony regres do niczego, z nieskończoną liczną znikających punktów w dystansie. W czysto subiektywnym poglądzie, jest zawsze horyzont (bez nieskończoności) z tylko jednym znikającym punktem, mianowicie mną.
- Kiedy mówimy o fizyce, (zwłaszcza fizyce nuklearnej) jest ważne by pamiętać, że terminy „duża skala” i „mała skala” są mówiąc subiektywnie, nieodpowiednie. Gdyż tak zwana „mała skala” atomowego świata jest, faktyczna o ile jest ona w ogóle postrzegana.
(tj te z jej manifestacji, które nie są czysto hipotetyczne) w byciu postrzeganymi: to, że mogą one być takie za pomocą „powiększających mediów” takich jak mikroskopy fizyczne, czy „logiczno-wnioskujące mikroskopy” jest czysto drugorzędną komplikacją. Ale nie znaczy to, że obserwowane wydarzenia są mniejsze a tylko, że są one obserwowane za pomocą pewnych środków. Weźmy prosty (zaledwie mikroskopowy) przypadek, pantofelek, jako widziany za pomocą mikroskopu jest subiektywnie mówiąc, rozmiaru takiego jaki jest widziany. To, że może to zachodzić w konflikt z logiczną konsystencją jest inną sprawą, jak również w wielce omawianej „nierzetelności zmysłów” (ale gdzie jest fizyka jeżeli zmysły nie są w ogóle zatrudniane?).
- Subiektywny świat jest determinowany absolutnie w każdym momencie, który jest wyobrażany, ale determinacja tego czy jakiegoś innego momentu jest tylko prawdopodobna.
- Egzystencja jest jak gra domino – każde domino ma dwie wartości i jest gracz (który nie jest dominem, ale jawi się w świecie domino jako „ja” i „mój oponent” tj aktywnie i pasywnie).
- Rzeczywistość (Prawda) jest właściwością subiektywno–obiektywną (wszczepioną we mnie z obiektu). Dobroć jest właściwością subiektywną.
Piękno jest właściwością obiektywno-subiektywną (rzutowaną przeze mnie na obiekt). Pozostaje, powiadają, ten dziwny świat, „przyrodzonej niepoznawalnej obiektywności”. Co to jest?
- Opis symultanicznej sceny recytowany słowami jest „temporalizowaną przestrzenią”. Ruch oglądany (graficznie) jako symultaniczna trajektoria jest uprzestrzenionym czasem.
- O „nieświadomości” może być powiedziane, to że przez rozwój i zastosowanie pewnych technik (których celem jest odsłonięcie bardziej oczywistych i uporczywych wzorów zachowania w obserwowanym) pewne informacje o zachowaniu mogą być zaobserwowane i zgromadzone (co inaczej jest ukryte czy stłamszone przez bardziej oczywiste i uporczywe). Ta informacja może być (strukturalnie) uporządkowana we wzór, który różni się od wzoru oferowanego przez oczywiste. Jeżeli ten odsłonięty i uporządkowany wzór jest wtedy hipostazowany przez uważanie informacji jako zachowania substancji, to ta hipostazacja jest faktycznie „nieświadomością”. Co jest godne uwagi u Freuda to jego niezrównana przenikliwość obserwacji, jego pomysłowość i jego naiwność w hipostazowaniu (szczególnie widoczna w jego absurdalnie mechanicznym opisie świadomości w Interpretacji Snów - absurdalnej, ponieważ jest ona czystą fantazją.
- Tylko jeden opis jest konieczny na wszystko co relatywne i jeżeli dobrze wykonany, może on reprezentować „Prawdę” (tj jako korespondencja prawdy) adekwatnie, wystarczająco i odpowiednio. To jednakże nie może być rozciągnięte na „egzystencję jako całość” na co będzie konieczna pluralność „kompletnych opisów”, które muszą zarówno zachodzić na siebie (prawdopodobnie dwa są niewystarczające i trzy lub więcej to minimum). Coś takiego jest zasygnalizowane w „Zasadzie Komplementarności” w opisach atomowych wydarzeń. Ale w zestawach opisów twierdzących, że obejmują obserwatora (zarówno jako obserwowanego i jako funkcjonującego – nieobserwowanego) potrzeba czegoś więcej niż to.
- Heglowska „Logika” jest nadrzędną próbą podporządkowania raz i na zawsze dialektyki logice tak by mieć, przynajmniej w wieczności, schludne, determinowane i osądzone wszystko. To wydaje się być próbowane przez wprowadzenie „ruchu” do jego Logiki i zaopatrzenie go w absolutny początek. „Absolutny początek” (jego najbardziej słaby punkt, który nie może być ustalony) anuluje możliwość poprzedzania logiki przez dialektykę i jego inkorporacja dialektyki w swoją Logikę jako „ruch” absolutnie ją podporządkowuje. Ale – jak rozpoznaje to Kierkegaard – jego świat chybia co do istnienia. W egzystencji dialektyka jeżeli jest podporządkowana logice, to jest tak z uwagi na decyzję, mogącą być odwołaną, gdy dialektyka niszczy logiczną strukturę na i poniżej planu działania i projektuje nową. Stąd bierze się straszna możliwość i stałe zagrożenie nieładem, pomieszaniem i wątpliwością.
- Heglowska „medytacja” jest eufemizmem na pomieszanie i zadufanie i jego "absolut” jest eufemizmem na konfuzję.
- Czysty egzystencjalizm (tj próbowanie „żyć” całkowicie w bezrefleksyjnej świadomości) jest tak samo rozpaczliwym przedsięwzięciem jak czysty „esencjonalizm” idealnego świata abstrakcyjnych ogólności oderwanych od egzystencji. Pierwszy prowadzi logicznie poza siebie do „odkorowanej” egzystencji bohatera Camusa „Obcy” podczas gdy drugi prowadzi do roztargnionego uniwersyteckiego profesora filozofii.
- Zawsze mówiono o matematykach, że precyzja jest ich pierwszą cnotą i często mówi się lekceważąco o introspekcyjne osiąganych subiektywnych danych, że są „niesatysfakcjonujące” lub nawet „bezwartościowe” dla użytku naukowego. I pewno może i tak być, faktycznie nie powinno to nigdy być poddawane dyskusji. Ale przypuśćmy, że zadamy pytanie: „Czego szukamy?” Próbując zdobyć kontrolę nad obiektywnym („światem”, „naturą”, etc) czym bardziej dokładne obserwacje i pomiary, czym bardziej precyzyjne definicje i opisy, czym bardziej doskonałe wyłączenia gry słów i dwuznaczności z terminologii, tym bardziej możemy być zadowoleni – gdyż naszym celem jest dokładne przewidzenie zewnętrznych wydarzeń (z drugorzędnym estetycznym podziwem dla spójności i elegancji metody). Ale co z subiektywnością? Jak zdefiniować funkcję definicji? Jak sprecyzować tą zdolność do mącenia i wyjaśniania związaną ze świadomością? Jak opisać czy rozróżnialność prawdy od nieprawdy jest prawdziwa czy nieprawdziwa ?...
- Wydaje się, że trudno znaleźć coś bardziej pozytywnego niż mury wiezienia – ze strażnikami zapobiegającymi ucieczce i prawem które to wszystko usprawiedliwia.
- Myśliciel pozytywny buduje; buduje wznosząc, tworząc kamienne ściany z rzeczy i krat i strażników z zasadami i ludzi. Myśliciel negatywny drąży tunele i podważa – a jednak jego kopanie implikuje więzienia.
(PS) Ale już padło pytanie, kto jest wewnątrz, kto jest na zewnątrz?
- Jeżeli się skonsultujemy, powiedzmy z „Concise Oxford Dictionary” wkrótce stanie się oczywiste, że w zwykłym użyciu (to jest w użyciu słowników i zwykłej mowy) nie ma precyzyjnego i jasnego rozróżnienia pomiędzy egzystencją, esencją i bytem. Pozycja jest taka, że albo nie są one różne, albo jeżeli w ogóle się różnią, wszelkie takie rozróżnienie jest tylko częściowe, dwuznaczne i niestałe.
Biorę ten fakt by zamyślić się nad rzeczywistością i jeżeli tak jest, to rozróżnienia filozofów pomiędzy egzystencją a esencją czy to u św Anzelma czy Kierkegaarda czy współczesnych egzystencjalistów są w konsekwencji dwuznaczne lub nawet fałszywe, przynajmniej częściowo. W konsekwencji także, alternatywy „egzystencja poprzedza esencję” i esencja poprzedza egzystencję” nie są faktycznie wcale prawdziwymi alternatywami i to co jawią się reprezentować, musi być wyrażone inaczej, mniej myląco.
„Absolutna pewność” subiektywności (jak też fenomenologii) – jako przeciwko „prawdopodobieństwu” obiektywnego świata – jest nie do odseparowania od „absolutnej niezgody” pomiędzy jednostkami. Dlaczego? Ponieważ to jej indywidualna absolutna pewność (jej cogito) co doprowadzone do ekstremum, tworzy jej indywidualność jako różną od wszelkich innych, co czyni ją sobą a nie statystycznym komponentem prawdopodobieństwa, jakkolwiek zdefiniowaną z dokładnością prawdopodobieństwa. (Można się tylko zgodzić na prawdopodobne a zatem niepewne). Statystyki są w ich prawdopodobności mierzalne (tj ilościowe): co wyróżnia jednostkę (w ostatniej analizie unikat „ja”) to jej absolutna niemierzalność, tj jej istnienie, jej możliwość ... Zgoda może być tylko uzyskana w obiektywnym statystycznym świecie, tak jak niezgoda, nie może być tu nigdy absolutnej zgody.
A: Mam zieloność, jestem zielony. Mam ciało, jestem ciałem. Mam zegarek, nie jestem moim zegarkiem.
B: Oj ja biedny, jaka konfuzja!
A: Mam siebie, jestem sobą (I have my self , I am myself)
B: Oj ja biedny, jaka konfuzja!
„Mieć” może być obalone (nie istnieje w Sanskrycie i Pali) przez amalgamację pewnych użyć z „być” i „robić” i innych z drugim przypadkiem od „posiadać”.
I tak pierwotnie pozostajemy z „być” i „robić”. Kopułę czasownik "być" uważam za ekwiwalent dla „pomocniczego czasownika” (patrz COD) podczas gdy rzeczownikowy czasownik (substantive verb) być = istnieć. Teraz te dwie, „kopuła” pomocnicza i rzeczownikowy czasownik, korespondują do „stawania” i „działania”: „być zielonym” = obecność stanu zieloności; podczas gdy „być” = być aktywnie obecnym przez zmienianie lub stawianie oporu zmianie, ale to ostatnie ma zbytni posmak definicji.
- Średniowieczne rozróżnienie pomiędzy esencją a egzystencją jest prawdopodobnie jedną z najbardziej mylących idei, które rozwinęliśmy.
- Przyjmuję na podstawie normalnego użycia języka angielskiego, że wyraz „ja” (self) reprezentuje (symbolizuje) fundamentalną dwuznaczność w percepcji – i to nie tak, że zostało ono świadome, racjonalnie, intencjonalnie uczynione by ją reprezentować: dokładnie odwrotnie, mianowicie, że jego reprezentacja doszła w sposób a notre insu, zupełnie bez naszych podejrzeń co się stało i słowo to w ten sposób skryło dokładnie tą dwuznaczność, którą reprezentuje. Dwuznaczność jest taka: nie może być ustanowione czy rzecz jest tą samą (identyczną z) sobą (itself) lub ja z sobą (I with myself) lub odseparowaną i różną od niej. Na przykład „Ja sam myślę”, („I myself think” ...) rzecz jest nie inna niż jest („a thing is no other than itself”) i odwrotnie „kiedy konfrontuję się z sobą” (when I am confronted with myself), Doszedlem do siebie (I come to myself).Usiadłem przy sobie i powiedziałem sobie 'dbaj o siebie, myśl o sobie, gdyż nie ma nikogo kto by o ciebie dbał'” (I sat by myself and myself it said unto me: 'Take care of thysef, think much of thyself, for there's nobody who cares for thee'”).
Akceptując to zatem, jako fundamentalną zasadę egzystencji, możemy wyciągnąć prowizorycznie tą konkluzję. Może być powiedziane, że „rzecz jest (istnieje)” lub, że „ja jestem (istnieję)” każdego sytuacyjnego punktu u którego staje się niemożliwym rozróżnienie pomiędzy identycznością i odmiennością. Lub wyrażając się odmiennie: „Ja jestem” gdzie mogę zarówno odróżnić jak i identyfikować siebie (myself): „Ja jestem” gdzie ta dwuznaczność jest pewna w sposób subiektywny i „to jest” gdy ta dwuznaczność jest jakościowo pewna (nie ilościowo prawdopodobna) na sposób obiektywny.
- Następujące stwierdzenie wymaga dodania 1) Zamiast „subiektywność” lepiej czytać „dwuznaczność” i zamiast „obiektywność” lepiej czytać „niepewność”. Gdy zogniskowanie pada na dwuznaczność tam „ja jestem” ale: rzecz zawsze jest i zależy ode mnie i ja jestem w relacji do rzeczy. Ja jestem „niepewny o siebie samego” (about myself) kiedy rozważam się obiektywnie, jak gdyby kogoś innego. Ja jestem dwuznaczny wobec rzeczy kiedy rozważam ją jako moją / nie moją.
- Głupio dowiedziony system z pewnością będzie systemem dowodów dla głupców.
- Stabilność jest suchością do znalezienia w bagnie.
- Spójność wydaje się znakiem niekompletności, jeżeli coś (szczególnie opis wszechświata lub system filozoficzny) jest rozpoznawany jako spójny, to jest to znak, że coś zostało przeoczone (vide zasada komplementarności fizyce atomowej). Narzekania Einsteina na teorię kwantową, że czyni ona świat niekompletnym, wydają się największą rekomendacją dla tej teorii.
- Jakże użyteczni są bogowie! - te lustrzane framugi, te czyste tabliczki na których wypisujemy nasze niezgrabne i samo-sprzeczne idee.
- Umysł silny w wierze i słaby w rozumowaniu (zrozumieniu) wzmacnia się za pomocą sloganów. Umysł silny w rozumowaniu (zrozumieniu) wzmacnia się za pomocą logiki. Oba są w stałym strachu przed dialektyką, ale bez niej umierają bez powietrza.
- Slogan = każda klisza czy cytat czy tekst czy książka którą chwyta się bezkrytycznie „ponieważ to lubię”. Dialektyka pyta: „Ale dlaczego nie jakaś alternatywa? Na co wiara może odpowiedzieć albo siłą albo umrzeć. „Logika”= każdy strukturalny, werbalny i spójny system. Dialektyka pyta „ale dlaczego nie odwrotność?” na co rozumowanie może odpowiedzieć tylko przez poszerzenie się lub też umiera.
- Ostatecznie nic na tym świecie nie triumfuje jak tylko śmierć. Wieczne Życie jest śmiercią i żyć na zawsze to umrzeć na zawsze. Nieśmiertelne jest niezrodzone.
- Jeżeli ignorancja jest esencjonalnym komponentem egzystencji, czy to jako skończona niewiedza o nieskończonym, lub jako podstawa Współzależnego powstawania, czy Reguła Niepewności w fizyce kwantowej, to każda teoria, która jej nie uwzględnia, nie może rościć sobie prawa do reprezentowania egzystencji czy świata w pełni. Fakt, ze teoria działa w praktyce, w doświadczeniu, udowadnia, że bierze ją pod uwagę, bo inaczej by nie działała. Ale ukazać otwarcie czy beztrosko taką ignorancję byłoby obrazą, nieprzyzwoitością, tabu, i tak jest ona zwykle ukryta, normalnie zaniedbywana.
- Moja egzystencja jest moją obecnością teraz, lub moim obecnym życiem (od narodzin do śmierci), moja nie-egzystencja jest moimi uprzednimi życiami (przed narodzinami) i moimi przyszłymi życiami (po śmierci). Obie razem komponują mnie: „ja jestem” skomponowany z obu razem. Obiektywny materialista który jako solalterysta, zapomina siebie, bierze egzystencję jako w pełni-prawdziwą, podporządkowując „ja-mnie”. Człowiek religii który wierzy w trwałość duszy, bierze solipsystyczne „ja-mnie” jako w pełni-prawdziwe podporządkowując egzystencję.
- Nasz najdroższy przyjaciel – ten dla którego powinniśmy etycznie poświęcić (zdradzić) nawet naszą najwyższą zasadę. Nasza najwyższa zasada – ta dla której powinniśmy poświęcić (zdradzić) naszego najdroższego przyjaciela. Co sprawiedliwość ma tu do powiedzenia? Co z wolnością, równością i braterstwem (gdzie wolność może być wolnością by wymusić równość jakimikolwiek środkami, równość może być równością w braterstwie tych skazanych na starość co jest wolnością i braterstwem, te w nieubłagalności (jak totalitarni kochają to przesłodzone cmokające w usta, pożądliwe słowo) braterskiej nienawiści (każdy jednako nienawidzący swego brata w absolutnej do tego wolności)?
- Kiedy mam system, używam go całkiem niesystematycznie, a kiedy nie mam żadnego, systematycznie go nie używam.
- „Cały świat jest sceną i wszyscy mężczyźni i kobiety są na niej aktorami” mówi Szekspir. Ale w rzeczywistości tylko mężczyźni i kobiety obserwowani przez publiczność są na niej aktorami. Ja na przykład - i to uważam za jedno z moich największych błogosławieństw, póki trwa - na którego publiczność się nie gapi, nie jestem aktorem ale tylko dekoratorem sceny (scena jest zasłonięta gdy ja i mi podobni się po niej poruszają). (Potem dodane) Lub to jest jak bym chciał by było zawsze.
- Cztery rodzaje zasad: czynić zło by zło mogło nadejść, czynić zło by dobro mogło nadejść, czynić dobro by zło mogło nadejść, czynić dobro by dobro mogło nadejść. Pierwsze i ostatnie jest bardzo trudne gdyż jest prawie tak trudno być diabłem jak świętym. Druga z pewnością dostarcza intencji którymi mówi się, że piekło jest wybrukowane, ale jeżeli tak jest, to czyż trzecia nie jest wymalowanymi freskami na sufitach nieba? Znacznie lepsza jest trzecia niż druga, gdyż w drugiej, zamierzone dobro może nigdy się nie zmaterializować, ale uczynione zło pozostaje, i w trzecim zamierzone zło dla którego czyni się dobro może nigdy się nie zmaterializować, ale dobro pozostaje.
- Kiedy patrzę w lustro co widzę – lustro, moją twarz czy mnie? Kiedy patrzę na świat co widzę – świat, moje percepcje, czy mnie? Kiedy patrzę na ciebie, co widzę – ciebie czy część mojego nieznanego ja?
- Głębokie wewnętrzne doświadczenie jest dzielone i nie może być nie dzielone. Pragnienie by się nim dzielić przychodzi prawdopodobnie z wtargnięcia refleksji pod wpływem separacji na ja i innych, która to separacja zanika w głębokim wewnętrznym doświadczeniu. Refleksja przychodzi później i jest czyniona z punktu widzenia separacji. Separacja nie jest dzielona. Można to przedstawić w ten sposób: takie wewnętrzne doświadczenie nie może być nie dzielone dokładnie dlatego, że z samej swej natury jest wewnętrznie dzielone, ale nie może ono być bezpośrednio zakomunikowane z punktu refleksji w stanie separacji, i tak pragnienie by się nim dzielić może powstać w separacji, i pragnienie to powstaje z przeoczenia faktu, że doświadczenie to jest już dzielone ze samej swej natury.
Ciała (mentalne lub fizyczne) są tym co separuje (a z nimi słowa i przestrzenna bliskość), pewne uczucia przyciągają odseparowane do siebie i częściowo unicestwiają separację. Świadomość jednoczy w jedni. Separacja zakłada jedność, jedność zakłada separację i nie ma tu finałowej satysfakcji czy rozwiązania tak długo jak każde pragnie czy obawia się innych.
- Skutecznym sposobem zabicia rośliny to troskliwie i regularnie ją podlewać przez pierwszą połowę suszy i wtedy odejść i pozostawić ją. Ale ci co tak robią, nie widzą, że roślina umiera: idą oni i podlewają inne rośliny w innych miejscach.
- Egzystencjalny pre-refleksyjny wybór jest widziany przy refleksji jako preferencja. Manifestując się w działaniu jest wolnością na którą jesteśmy skazani. Przeglądany wyraża preferencję czy manifestację wolnej woli (ale to tylko przy patrzeniu w tył – patrzenie w tył, samo w sobie).
- Optymizm musi być „komunikacją egzystencjalną” a nie bezpośrednią. Musi być on powodowany jako spontaniczna kreacja przez słuchacza w samym sobie, nie bezpośrednio (jak przepis kucharski czy regulamin wojskowy). Próba uczynienia tego bezpośrednio degeneruje się w syntetyczną radość proboszcza lub fizycznie wyćwiczoną „promienność” instruktora, która równie dobrze może wytworzyć pesymizm jako spontaniczną mentalną reakcję u słuchacza. Zawsze to czyni u mnie: Czuję, że gdy optymista, który mówi do mnie lub we mnie, to odbiera mi wszelkie obecne dobro i pozostawia mój świat nagim jak pole nawiedzone przez szarańczę.