wtorek, 22 stycznia 2013

Przedsłowie do „Oczyszczając Ścieżkę”


Głównym celem tych Uwag o Dhammie jest wykazanie błędów pewnych bieżących interpretacji Kanonu Palijskiego przeważnie związanych z tradycją i zaoferowanie w to miejsce czegoś z pewnością mniej łatwego ale i prawdopodobnie mniej nieadekwatnego. Te uwagi zatem zakładają, że czytelnik jest (lub jest przygotowany na to by być) obeznany z oryginalnymi tekstami i z językiem Pali (gdyż nawet najbardziej kompetentne tłumaczenie czynione jest kosztem stylu a reszta jest poważnie myląca)*. Uwagi te zakładają również, że jedynym powodem zainteresowania czytelnika Suttami Pali jest troska o jego własne dobro. Oczekuje się, że czytelnik jest subiektywnie zaangażowany w niepokojący problem, problem jego egzystencji; co jest również problemem jego cierpienia. Zatem, na stronach tych nie ma nic co zainteresowałoby profesjonalnego scholastyka, dla którego kwestia osobistej egzystencji nie pojawia się, gdyż całą troską naukowca jest eliminacja lub ignorowanie indywidualnego punktu widzenia, aby ustalić obiektywną prawdę - jakby bezosobową syntezę publicznych faktów. Esencjonalnie horyzontalny pogląd scholastyka na rzeczy, szukanie powiązań w przestrzeni i czasie i jego historyczne podejście do tekstów** dyskwalifikują go z jakichkolwiek możliwości zrozumienia Dhammy, którą Budda sam nazwał akalika, bezczasową***.

Tylko pionowy wgląd, prosto w głąb własnej osobistej egzystencji daje człowiekowi możliwość postrzeżenia niepewności i braku bezpieczeństwa jego sytuacji i tylko człowiek który to dostrzegł jest przygotowany do wysłuchania Nauk Buddy. Ale rodzaj ludzki nie może znieść zbyt wiele rzeczywistości: ludzie w większości uciekają w popłochu od tego pionowego bezpośredniego wglądu w istnienie i szukają schronienia w rozrywkach. Zawsze jednak było paru takich, którzy nie uciekli i pewni z nich opisali to co zobaczyli. Wśród nich dzisiaj są ludzie znani jako filozofowie egzystencjalni i znajomość ich sposobu myślenia daleka od bycia niekorzystną, może służyć do przywrócenia indywidualnego punktu wiedzenia, bez którego nic nie może być zrozumiane. Oto fragment ekspozytora ich filozofii:

The main jet of Marcel's thinking, like all existentialism, is forced from the conclusion that the type of thought which dominates or encloses or sees through its object is necessarily inapplicable to the total situation in which the thinker himself as existing individual is enclosed, and therefore every system (since in principle a system of thought is outside the thinker and transparent to him) is a mere invention and the most misleading of false analogies. The thinker is concerned with the interior of the situation in which he is enclosed: with his own internal reality, rather than with the collection of qualities by which he is defined or the external relations by which his position is plotted; and with his own participation in the situation, rather than with the inaccessible view of its externality. His thought refers to a self which can only be pre-supposed and not thought and to a situation in which he is involved and which he therefore cannot fully envisage; so that in the nature of the case philosophic thought cannot have the complete clarity and mastery of scientific thought which deals with an object in general for a subject in general. To look for this type of thinking in philosophy is to overlook the necessary conditions of human thinking on ultimate questions; for philosophers to produce it at this time of day is sheer paralysis induced by superstitious regard for the prestige of contemporary science or of the classical philosophies. H. J. Blackham, Six Existentialist Thinkers, Routledge & Kegan Paul, London 1952, s. 83.

Esencją człowieka jest bycie w sytuacji, mówią ci filozofowie i to jest ich wspólny punkt rozpoczęcia, niezależnie do jakichkolwiek konkluzji – lub ich braku –  dochodzą. Każdy człowiek w każdym momencie swego życia jest zaangażowany w perfekcyjnie zdefiniowaną konkretną sytuację, którą normalnie bierze za pewną. Ale zdarza się, że zaczyna myśleć. Niejasno staje się świadomym, że jest w ciągłej sprzeczności z sobą samym i ze światem w którym żyje. Jestem? Nie jestem? Czym jestem? Czym jest to wymykające się „ja”, które jest zawsze gdzie indziej gdy próbuję je uchwycić? I ten znajomy świat czemu milczy gdy pytam o powód mojej tutaj obecności? Te usidlające wątpliwości o pewność osobistej tożsamości i cel jego osobistej egzystencji w świecie, który nagle stał mu się obojętny, zaczynają podważać jego prostą wiarę w ustalony porządek rzeczy (jakimkolwiek by on dla niego był), funkcją której jest uwolnienie go od niepokoju. I wielką pomocą egzystencjalnych filozofów jest zapobieżenie temu by powrócił do samozadowolenia.

Głównym zadaniem filozofii egzystencjalnej nie jest odpowiedzenie na pytania, które są zadawane, ale doprowadzenie do tego by pytania te zaangażowały całego człowieka i stały się pytaniami osobistymi i niepokojącymi. Takie pytania nie mogą być ledwie tradycyjnymi pytaniami danej szkoły, czy być zadawane z ciekawości i dotyczyć warunków wiedzy czy moralnych czy estetycznych osądów, bo to co staje pod znakiem zapytania przez separację człowieka od siebie samego i od świata to jego własne istnienie i istnienie obiektywnego świata. Te pytania nie są teoretyczne ale egzystencjalne... Egzystencjalna filozofia twierdzi, że każda prosta odpowiedź na te pytania jest fałszywa ponieważ prawdą jest nie dająca się pokonać dwuznaczność, która jest sercem człowieka i świata. H. J. Blackham, Six Existentialist Thinkers, Routledge & Kegan Paul, London 1952, s. 151.

Egzystencjalni filozofowie zatem obstawają przy zadawaniu pytań o "ja" i o świat, jednocześnie upierając się przy tym, że nie ma na nie odpowiedzi.****
 Poza ten punkt frustracji filozofowie ci nie są w stanie wyjść. Budda także nalega na to, że na pytania o „ja” i świat nie ma odpowiedzi, zarówno przez odmowę odpowiedzi na nie:

Gdy usiadł z boku, wędrowiec Vacchagotta rzekł do Zrealizowanego - Jak to jest Mistrzu Gotama, czy „ja” istnieje? Kiedy to zostało powiedziane Zrealizowany pozostał milczący. Jak zatem, Mistrzu Gotama czy „ja” nie istnieje? Za drugim razem Zrealizowany również pozostał milczący. Wtedy to wędrowiec Vacchagotta wstał ze swojego miejsca i odszedł. (Avyākata Samy. 10 <S.iv,400> )

lub wskazanie, że żadne twierdzenie na temat „ja” i świata nie może być usprawiedliwione:

Mnisi, ci pustelnicy i bramini, których wierzenie i pogląd jest taki ja i świat są wieczne ... ja i świat nie są wieczne; ja i świat są i nie są wieczne; ja i świat ani są ani nie są wieczne, tylko to jest prawdą wszystko inne to głupota, żeby poza zaledwie wiarą, poza preferencją, poza tradycją, poza logiczną argumentacją, poza inklinacją ku poglądom, mieli prywatną wiedzę, oczyszczoną i jasną, taka rzecz jest niemożliwa. Majjhima xi,2 <M.ii,234>
 

Ale, i tu jest wielka różnica - Budda może i wychodzi poza ten punkt, by być pewnym, nie przez odpowiedź na to na co nie ma odpowiedzi ale przez wskazanie drogi do trwałego wstrzymania wszystkich pytań o „ja” i świat:

To jest determinowane i toporne, ale jest taka rzecz jak wstrzymanie determinacji - jest taka rzecz. Wiedząc to i widząc to, Tathagata wychodzi poza. (M 102)

Obecnie modnym jest powoływanie się na współczesną naukę w celu usprawiedliwienia doktryny Buddy o nie-ja. Oto przykład z niedawno wydanej książki: „Ta pustka wolna od 'ja', która jest wyróżniającym się znakiem buddyjskiej analizy istnienia, jest poglądem w całkowitej zgodzie z wnioskami wyciągniętymi przez współczesnych naukowych myślicieli, którzy doszli do tego niezależnie”. Jednak dojść niezależnie do Nauki Buddy to oznacza samemu stać się Buddą. - Zakłada się, że Budda rozwiązał pytanie o „ja” i „świat” przez proste zaadoptowanie bezosobowej postawy naukowej obiektywności. Rasowy myśliciel nie da się zwieść takiemu podejściu, ale początkujący może zostać łatwo zmylony.

Niech nie będzie błędu w tej sprawie: egzystencjalni filozofowie nie są substytutem dla Nauki Buddy, dla której, rzeczywiście, nie ma substytutu. Pytania, przy których zadawaniu trwają są pytaniami puthujjana – przeciętniaka.

Jestem? Nie jestem? Czym jestem? Jak jestem? (M2)

I chociaż widzą oni, że nie ma na nie odpowiedzi, nie mają alternatywy jak tylko je zadawać, gdyż milczące założenie na którym wszyscy ci filozofowie spoczywają jest takie, że to pytania ważne. Mierzą się z dwuznacznością, której nie są w stanie rozwiązać. Budda, z drugiej strony widzi, że te pytania nie są ważne i że zadając je czyni się błąd w założeniu. Ten kto zrozumiał Naukę Buddy nie zadaje już dłużej tych pytań, jest ariya, szlachetnym, już nie puthujjaną, i jest on poza zasięgiem filozofów egzystencjalnych, ale nigdy by nie osiągnął punktu wysłuchania Nauki Buddy gdyby wpierw nie zaniepokoił się egzystencjalnymi pytaniami o siebie i o świat.

Oczywiście nie sugeruje się, że jest koniecznym stanie się filozofem egzystencjalnym zanim człowiek będzie mógł zrozumieć Naukę Buddy: każdy inteligentny człowiek zadaje sobie pytania o swoją własną egzystencję i jeżeli nie zadowoli się pierwszą lepszą odpowiedzią, jest równie dobrze przygotowany do uchwycenia Nauki Buddy gdy ją usłyszy. Nie mniej jednak wielu ludzi przy pierwszym zetknięciu z Suttami jest zadziwionych dowiadując się, że ich treść jest szczegółowo omówionym kontekstem współczesnej myśli i dla nich wskazówka, że egzystencjalni filozofowie zapewniają sposób podejścia do Sutr, (w ich generalnej metodzie raczej, niż ich poszczególnych konkluzjach), może być pomocna.
Nanavira Thera

* Te książki Kanonu Palijskiego reprezentują Naukę Buddy i mogą być uważane za całkowicie godne zaufania: (Vinayapitaka) Suttavibhanga, Mahavagga, Culavagga (Suttapitaka) Dighanikaya, Majjhimanikaya, Samyuttanikaya, Anguttaranikaya, Suttanipata, Dhammapada, Udana, Itivuttaka, Theratherigatha. (Jataki może są autentyczne ale nie wchodzą w obręb tych Uwag). Żadne inne książki nie powinny być uważane za autorytatywne i niewiedza o nich (w szczególności o tradycyjnych komentarzach) może być uważana za korzystną jako pozostawiająca mniej do oduczenia się]

**Słownik PTS przykładowo przypuszcza, że słowo atta w Suttach odnosi się do fenomenu czysto historycznego (z szóstego i siódmego wieku przed Chrystusem) znanego jako „dusza” lub jeszcze do refleksyjnego „ja” ewidentnie o czysto gramatycznym znaczeniu. Wszelkie sugestie, że może występować jakieś powiązanie (o czysto witalnym znaczeniu) pomiędzy „duszą” a „ja” są pruderyjnie omijane.

***Sterylna sytuacja scholastyka została bardzo dobrze podsumowana przez Kierkegaarda:
Niech poszukujący scholastyk pracuje z niesłabnącą energią, nawet aż do stopnia skrócenia sobie życia w entuzjastycznej służbie nauki, niech spekulujący filozof nie szczędzi ani siły ani pracowitości, nie są oni jednakże zainteresowani nieskończenie, osobiście i namiętnie, ani też nie pragną takimi być. Przeciwnie, będą się starali kultywować postawę obiektywizmu i niezainteresowania. A co do relacji subiektywnego do prawdy, kiedy zdarzy im się ją poznać, założenie jest takie, że jeżeli tylko prawda pojawi się, jej poznanie jest relatywnie nieistotną sprawą, czymś co następuje jako oczywistość. W każdym razie to co się dzieje z jednostką w ostatecznej analizie jest sprawą obojętną. W tym leży wzniosła równowaga naukowca i komiczna bezmyślność jego papuziego odgłosu”. Concluding Unscientific Postscript, tr. D. F. Swenson, Princeton 1941 & Oxford 1945, ss. 23-24.

I jeszcze Nietzsche:

Pracowitość naszych najlepszych scholastyków, ich bezsensowna produkcja, spalanie świecy ich mózgów z obu stron, ich mistrzostwo w rzemiośle - jak często rzeczywistym znaczeniem tego wszystkiego jest uniemożliwienie sobie dostrzeżenia pewnej rzeczy? Nauka i samo-znieczulenie, znacie to? F. Nietzsche, The Genealogy of Morals, Third Essay.

I tak w naukowym artykule o Tavatimsa w słowniku PTS jesteśmy informowani, że „Dobrzy buddyści po śmierci w tym świecie odradzają się w niebie”, ale nie mówi się nam gdzie odradzają się dobrzy scholastycy. Naturalnie nie zapominamy co zawdzięczamy scholastykom – staranne i odpowiednie edycje, słowniki gramatyczne, konkordaty; wszystkie te rzeczy wspaniale ułatwiają czytanie tekstów – i za to jesteśmy wdzięczni. Ale cała nauka scholastyka nie doprowadzi go do zrozumienia tekstów – świadkiem lament Szczerbackiego:

Chociaż minęło sto lat od zainicjowania naukowych badań nad buddyzmem w Europie, wciąż jednakże nie są dla nas jasne fundamenty nauczania, tej religii i filozofii. T. Stcherbatsky, The Conception of Buddhist Nirvāna, Leningrad 1927, s. 1.

****
[Scholastyk lub naukowiec z jego obiektywną metodą nie możne nawet zadawać takich pytań gdyż z zasady nie wie ani nie pragnie wiedzieć nic o „ja” a zatem też nic o jego nierozłącznym korelatywnym świecie. (Świat, musimy to zrozumieć, jest determinowany jako taki w odniesieniu do „ja”, bo jest esencjonalnie tym co należy do „ja” będąc tym w czym „ja” jest usytuowane i implikowane). Mój świat jak zauważa Heidegger, jest światem moich zajęć i trosk, inaczej mówiąc zorganizowaną perspektywą wszystkich rzeczy mających dla mnie znaczenie i mnie oznaczających. Kolekcja niezależnych publicznych faktów produkowana przez naukową metodę jest zupełnie niezdolna do utworzenia świata, gdyż brakuje jej jakiejkolwiek osobistej determinacji, której eliminacja, w rzeczy samej jest zadaniem nauki. Rzeczy, nie fakty, z całym szacunkiem dla Wittgensteina, tworzą mój świat].