Strony

wtorek, 22 stycznia 2013

Trzej profesorowie

Być może widziałeś najnowszą publikację BPS “Knowledge and Conduct” (Wheel 50) popełnioną przez trzech profesorów? Dziwnym trafem studiowałem właśnie "Concluding Unscientific Postscript" Kierkegaarda, która to książka jest istotną polemiką przeciwko obiektywnej spekulacyjnej filozofii i trzej profesorowie nie mogli wybrać bardziej niefortunnego czasu na tą publikację. To raczej trochę ironiczne, że ci trzej profesorowie piszący o buddyzmie, z których przynajmniej dwóch zakładam nazywa się buddystami, tak kiepsko wypada w porównaniu z chrześcijańskim Kierkegaardem. Ale Kierkegaard przynajmniej egzystował jako indywidualna jednostka, podczas gdy ci profesorowie wydają się być pod wrażeniem, że coś takiego nie jest w rzeczywistości potrzebne, co stawia ich raczej w nieco ośmieszającym świetle jako jednostki i skłania do zastanowienia czy jest jakaś wartość w ich myśleniu i pismach.

Prof Wijesekera rozpoczyna przez przywołanie świadków by potwierdzili kompetencje Buddy jako etyka. Ta niesmaczna praktyka (która niemniej jest znacząco powszechna) przedstawiania zaświadczeń przez wybitne osoby o dobrym charakterze Buddy, ukazuje nie tylko całkowity brak wyczucia proporcji, ale również (jak podejrzewam) coś na kształt kompleksu niższości – jak gdyby odczuwało się potrzebę udowodnienia większości światu, że bycie uczniem Buddy nie jest czymś czego można by się wstydzić. Ale jeżeli już ktoś musi robić takie rzeczy, to dobrze jest nie mieszać świadków oskarżenia z świadkami obrony. Prof Wijesekera cytuje Alberta Schweitzera chwalącego Buddę. Ale filozofia Schweitzera to “szacunek dla życia”, podczas gdy Budda powiedział, że tak jak nawet najmniejszy kawałek ekskrementu ma zły zapach tak i najmniejszy kawałek egzystencji nie może być rekomendowany. Jeżeli zatem Schweitzer chwali Buddę to czyni to przez nieporozumienie. Schweitzer z pewnością błędnie zrozumiał Naukę Buddy i możliwe, że swoją własną filozofię również. (W czasach Buddy ludzie dwa razy pomyśleli zanim decydowali się na jego chwalenie, rozumiejąc bardzo dobrze, że brakuje im na to kwalifikacji. Patrz początek Sutty M 27). Prof Wijesekera cytuje Rhys Davids'a, który mówi o historycznej perspektywie etycznej ewolucji i deklaruje, że jedyną prawdziwą metodą etycznych dociekań jest z pewnością metoda historyczna. Co mówi Kierkegaard?

Dla studiowania etyki, każdy człowiek jest przeznaczony samemu sobie. Jego własne ja jest materiałem bardziej niż wystarczającym dla tych studiów; ba to jedyne miejsce gdzie może on ją studiować z jakąkolwiek możliwą pewnością. Nawet druga ludzka istota, z którą się żyje, może się odsłonić dla obserwacji tylko przez zewnętrzność; i taka interpretacja jest z konieczności skażona dwuznacznością. Ale czym bardziej skomplikowana zewnętrzność, w której odbija się etyczna wewnętrzność, tym bardziej skomplikowany staje się problem obserwacji aż w końcu gubi swą drogę w czymś całkiem innym, mianowicie estetyce. Pojmowanie historycznego procesu zatem staje się raczej pół-poetyckim kontemplacyjnym zadziwieniem niż trzeźwą etyczną jasnością ... Czym bardziej uproszczone etyczne tym staje się jaśniejsze. Zatem nie to ma miejsce czym człowiek próbuje się zwodniczo łudzić wierząc, że etyczne jest bardziej jasno widoczne w ludzkiej historii gdzie miliony są w to włączone, niż we własnym biednym małym życiu. Przeciwnie, dokładnie odwrotne jest prawdą i jest to bardziej wyraźnie pojmowane we własnym życiu dokładnie dla tego, że tutaj nie popada się tak łatwo w błędne zrozumienie znaczenia materiału. Etyka jest wewnętrznością ducha i stąd czym mniej okoliczności w których jest pojmowana, tym bardziej jasno jest widoczna, podczas gdy ktokolwiek potrzebuje światowo-historycznych akcesorii ażeby jak myśli lepiej ją zobaczyć, udowadnia przez to, że jest etycznie niedojrzały. (CUP127-8)

Innymi słowy K rozumie bardzo dobrze, że etyka jest odpowiedzią na pytanie “Co powinienem robić?”, że czym bardziej człowiek staje się zaangażowany w historię tym bardziej gubi on z widoku etyczne. Historia dla etyki jest przypadkowa.

Rhys Davids, jednakże nie jest zainteresowany by wejrzeć w etykę w historii; chce on egzaminować historię aby dostrzec tam perspektywę etycznej ewolucji. Naturalnie to zakłada, że pewien wzorzec etycznej zmiany jest historycznie widzialny. Ale historia to zapis (ograniczony i w dużym stopniu arbitralny) czynów jakie człowiek dokonał i myśli które wyraził; i wzorzec etycznej zmiany zapisany przez historię musi zatem być zarówno wzorcem (w przestrzeni i czasie) ludzkiego obecnego zachowania, lub wzorcem (w przestrzeni i czasie) jak człowiek powinien się zachowywać (chyba, że oczywiście, to jest jednakie zarówno z tym jak się zachowywał czy z tym jak myśli, że powinien się zachowywać - co jednakże nie może być zadecydowane przez historię). Innymi słowy jeżeli z historii uczynimy bazę dla studiów etyki, to następuje przeniesienie nacisku z pytania “Co powinienem robić?” na pytanie albo “Co człowiek robi?” albo “Co człowiek myśli, że powinien robić?” Pogląd, że etyka jest identyczna z aktualnym zachowaniem człowieka jest samo-destrukcyjny (gdyż jeżeli człowiek nie jest w stanie robić nic innego niż to co robi, wyraz etyka całkowicie traci swe znaczenie): ale z pewnością jest prawdą, że większość naukowców i myślicieli materialistycznych utrzymuje pogląd, że etyka jest relatywna – tj są oni zainteresowani pytaniem “Co człowiek myśli, że powinien robić?” na które to pytanie można odpowiedzieć różnie w różnych czasach i różnych miejscach.

A co z Prof W osobiście – czy pozostanie wierny autorytetowi, który cytował i podąży za metodą historyczną, która musi doprowadzić go do etycznego relatywizmu lub przypomni sobie, że jest egzystującą ludzką istotą w dodatku buddystą i dojdzie do konkluzji, że etyka jest absolutna i taka sama dla wszystkich istot we wszystkich czasach i we wszystkich miejscach? Odpowiedź wydaje sie taka, że rozpoczyna on historycznie ("jest esencjonalne by przedyskutować tak krótko jak to tylko możliwe rozwój moralny świadomości podczas pre-buddyjskich Upanishad etc. etc") i wtedy zmienia konie pośrodku strumienia: bo gdy dochodzi do buddyjskiej etyki cicho porzuca ideę etycznej ewolucji i dochodzi do całkiem poprawnej konkluzji, że buddyjska etyka jest uniwersalnie ważna. Prawdopodobnie to zbyt wiele powiedziane, że w końcu dochodzi on do tej opinii ale przynajmniej dociera tak daleko, że doradza iż jest to warte poważnego rozważenia przez “wolnego od uprzedzeń studenta buddyzmu”. Prof W wydaje się nie być całkiem pewnym czym jest etyka i kim on sam jest (te dwa problemy są ściśle ze sobą połączone); do tego stopnia, że określa się jako buddysta podczas gdy w tym samym czasie rozpatruje buddyzm obiektywnie, stając się dla Kierkegaarda figurą komiczną:

Jeżeli...mówi on, że opiera swe wieczne szczęście na swej spekulacji, zaprzecza sam sobie i staje się komiczny, ponieważ filozofia w swej obiektywności jest całkowicie obojętna na jego i moje i twoje wieczne szczęście.

Dr Jayatilleke, w drugim eseju reprezentuje logikę. To oczywiste ze sposobu w jaki obraca Cztery Szlachetne Prawdy w propozycje czy stwierdzenia faktów. Że nie są one faktami, ale rzeczami (szczególnego rodzaju) może być dostrzeżone z Dhammacakkappavattana Sutty gdzie dukhha jest parińńeyya, do absolutnego poznania, samudaya jest pahatabba, do porzucenia, nirodha jest sacchikatabba, do zrealizowania i magga czwarta prawda jest bhavetabba do wypracowania. Fakt jednakże jest tylko faktem i nie można z nim nic zrobić gdyż jako taki nie ma znaczenia poza sobą samym (nie sugeruje on innego faktu, którego sam by nie zawierał) po prostu jest (i nawet wtedy gdy jest jest wątpliwy).

Ale rzeczy mają znaczenie; mianowicie są imperatywami, wzywają do działania (jak butelka w Alicji w Krainie Czarów z napisem “Wypij Mnie”. Heidegger i Sartre za nim opisuje świat jako świat zadań do wykonania i mówi, że człowiek w każdym momencie swego życia jest zaangażowany w wykonywanie zadań ( niezależnie od tego czy specjalnie zwraca na to uwagę czy nie). Widziane w tym świetle Cztery Szlachetne Prawdy są podstawowymi zadaniami dla ludzkiego przedsięwzięcia: Cierpienie mówi: ”Poznaj mnie absolutnie”. Powstanie mówi: ”Porzuć mnie”. Wstrzymanie mówi: “Zrealizuj Mnie”. I Ścieżka mówi: ”Wypracuj mnie”.

Ale przez transformację rzeczy w fakty (i Cztery Szlachetne Prawdy, które są opisami rzeczy w propozycje) automatycznie transformuję siebie w logikę – to znaczy niszczę moją sytuację egzystującej jednostki zaangażowanej w wykonywanie zadań w świecie i przestaję być in concreto (w terminologii Kierkegaarda) i staję się sub specie aeterni. (Przez uważanie Czterech Szlachetnych Prawd za propozycje a nie za instrukcje, automatycznie pozbawiam się możliwości zrobienia czegokolwiek z nimi). Świat (jeżeli to jeszcze można nazwać światem) staje się logicznym światem – całkiem statycznym i totalnie niezamieszkałym. (To znaczące, że Wittgenstein w swym celebrowanym Traktatus Logoco-Philosophicus, który pozwolił ustanowić współczesny logiczny pozytywizm, rozpoczyna od deklaracji: 1. “Świat jest wszystkim co ma miejsce. 1.1 Świat jest totalnością faktów nie rzeczy”. Porównaj to w tym połączeniu z notą w Przedsłowiu do “Oczyszczając Ścieżkę”gdzie jest powiedziane “Rzeczy nie fakty czynią mój świat”. Kierkegaard byłby bardziej surowy dla Dr Jayatilleke niż dla Profesora Wijesekera:

Nie da się zaprzeczyć, że obiektywna myśl ma swą ważność, ale w połączeniu z całym myśleniem gdzie subiektywność musi być podkreślona, jest nieporozumieniem. Jeżeli człowiek zajmuje się, przez całe swe życie tylko logiką, to i tak nie stanie się logiką; musi zatem osobiście istnieć w odmiennych kategoriach. I jeżeli odnajdzie to niegodnym przemyślenia, wybór musi być jego odpowiedzialnością. Ale będzie to wątpliwą przyjemnością dla niego, dowiedzieć się, że sama egzystencja szydzi z każdego kto zaangażował się w bycie czysto obiektywnym. (CUP 85-6)

Ostatni to Prof Burtt. On sam osobiście myśli, że Budda pojmował, że “filozofia ... musi rozpocząć się tam gdzie jesteśmy a nie z jakiegoś innego miejsca”. Bardzo dobrze! To wybornie powiedziane i dokładnie to punkt, który Przedsłowie do “Oczyszczając Ścieżkę” starało się ustanowić. I nie tylko to mówi ale również przynagla określając jako sprawę którą filozofowie powinni rozważyć z najwyższą powagą. A co z Prof Burtem? Z pewnością rozpocznie filozofowanie od siebie z miejsca gdzie teraz jest a nie z jakiegoś innego –  rozpocznie od rozpatrzenia swej sytuacji jako egzystującej indywidualnej ludzkiej istoty, która je i śpi i wyciera nos i wykłada filozofię na uniwersytecie w Cornell i pobiera swe wynagrodzenie? Ależ nie, nic z tego! Aby filozofować odkrywa on, że jest ważne by: "Osiągnąć szeroką perspektywę na myśl Wschodu i Zachodu i...adekwatnie ustalić długo terminowe znaczenie buddyzmu z jego licznymi szkołami" gdy dostrzeżone w takiej perspektywie.

Więcej historycznej perspektywy! To oznacza, że zamiast rozpocząć z tego miejsca gdzie jest, Prof Burtt proponuje stać się sub specie aeterni i rozpocząć zewsząd na raz lub, ponieważ to oznacza to samo co stanie się totalnie obiektywnym, że znika on sprzed samego siebie i staje się zidentyfikowany z abstrakcyjną spekulacyjną filozofią, w ogóle znikąd. To samo w sobie jest wystarczająco komiczne, gdyż jak wskazuje Kierkegaard jest on w trakcie procesu zapominania, w pewnego rodzaju światowo-historycznym roztargnieniu, co znaczy być istotą ludzką. Ale staje się on podwójnie komiczny gdy po przeprowadzeniu tej komicznej operacji zapominania, że jest egzystującą jednostką, z namaszczeniem ostrzega filozofów przed uczynieniem czegoś takiego. Dla Prof Burtta Kierkegaard przepisuje drastyczną kurację:

W tym przypadku prawdopodobnie znów pojawi się jak konieczne jest podjęcie specjalnych środków przed wdaniem się w dyskusję z filozofem tego sortu; pierwsze to odseparować filozofa od jego filozofii a dalej tak jak w przypadku czarnej magii, czarów i opętania przez diabła, użyć potężnej formuły zaklęcia i odczarować filozofa transformując go w poszczególną ludzką jednostkę i tak przywrócić mu jego pierwotny status.

Prawdopodobnie jest w tym wszystkim pewna doza przesady i karykatury; nie mam wątpliwości, że ci dostojni profesorowie (których nigdy nie spotkałem) są w rzeczywistości czarującymi i miłymi ludźmi gdy zna się ich osobiście. Jednakże obiektywizująca tendencja, którą reprezentują tak beznadziejnie zaciemnia zrozumienie Nauki Buddy, że jest prawie obowiązkiem postawić ich pod pręgierz gdy odważyli się na uczynienie jej publiczną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.