Strony

Wstrzymanie Istnienia



Dlaczego zwykli ludzie zwykle reagują paniką i strachem na ideę wstrzymania istnienia czy świadomości? Są na to przynajmniej dwa powody. Pierwszym jest niemożność dostrzeżenia obu stron życia, negatywnej i destruktywnej jak również pozytywnej konstruktywnej, które to są dwoma stronami tego samego doświadczenia; odmowa zmierzenia się z dwuznacznością doświadczenia i założenie klapek na oczy by odgrodzić się na tyle na ile się potrafi od tego co niepokojące. To przez to życie staje się miłym i jawi się znośnym. Proces ten jest w większości automatyczny i podświadomy a zatem nie podlega on wglądowi, Z klapkami na oczach nie widzi się tego co niechciane i szybko zapomina o niemiłym, które zaszło.

I tu chcę wyróżnić dwa rodzaje cierpienia. Cieszenie się cierpieniem i bólem (wysiłek wyczerpujących sportów, samo umartwianie się, „bycie chorym”, masochizm i sadyzm etc,etc) które to nie są właściwie cierpieniem, gdyż są zapraszane i witane z radością. Drugie to horror czy „mdłości” - wszystkie te rzeczy (jakiekolwiek mogą one być , zależnie od różnic między ludźmi) powodujące zagubienie gdyż są absurdalne i zagrażają samemu sercu i strukturze naszej osobistej egzystencji. Każdy zna linię graniczną przez którą nie potrafi przejść nawet w myślach i właśnie od tego ludzie się odgradzają i z tym nie mogą się zmierzyć. Jednak czasami się doznaje, prawdopodobnie pośrodku bezsennej nocy, lub napotykając pewne wstrząsające doświadczenie, że ten horror prześladuje każdą formę doświadczenia, zawsze i wszędzie - i wtedy pośpiesznie poprawia się klapki, które zsunęły się z oczu. Ustaw piękne przed sobą i horror za sobą. Tak lecz wtedy nie odważę się odwrócić do tyłu.

Świat jest złym miejscem, czyż nie? Ale wydaje się, że tego rodzaju prześladowanie – i tego samo-zwodzenia się przez noszenie klapek na oczach nie można przypisać światu. Te prześladowanie tkwi w samej świadomości, dokładnie w jej naturze. Tak jak obiekt w świetle słońca, rzuca cień tak i wszystko co wychodzi na światło świadomości rzuca cień nieznanego i to w nieznanym przebywa horror. W ciemności wiedzy gdzie wzory nie mogą być dłużej dostrzeżone, gdzie rezyduje chaos i skąd jednoznacznie złowrogie systemy mogą się wynurzyć, pożreć i strawić nas.

I znów, ten brak bezpieczeństwa rezyduje w świadomości ponieważ ona oszukuje. Żyje pomiędzy przeszłością i przyszłością jak odbicie pomiędzy dwoma opozycyjnymi lustrami. Wkładam głowę pomiędzy opozycyjne lustra i widzę odbicie odbicia odbicia. ... co sugeruje recesję ku nieskończoności ale nie mogę zobaczyć tej nieskończoności ponieważ moja głowa i jej odbicia stoją na przeszkodzie. Ale jeżeli nieco zmienię położenie jednego lustra tak że moja głowa już dłużej nie stoi na drodze, to serie odbić wychodzą poza pole luster  co muszą zrobić (chyba, że lustra są nieskończonych wymiarów). I tak ten zestaw doświadczeń wymusza na mnie wnioskowanie nieskończoności, której same okoliczności zaprzeczają możliwości mojego jej doświadczenia.

Innym przykładem jest księżyc. Widzę, doświadczam księżyca w różnych jego fazach i te percepcje istnienia, które są powtarzane (i których istnienia faktycznie są skończone gdy tylko doświadczone). Świadomość grupuje razem te doświadczenia i formułuje koncepcję, która „przekracza” wszystkie te możliwe egzystencje i której to „transcendencja” jest obecna jako „księżyc”. Ale "księżyc" nie może być nigdy doświadczony i nawet gdy jest wizualizowany to tylko jako jeden z jego aspektów. To fałszerstwo. Ta koncepcja księżyca jest dalej rzutowana w obiektywny świat gdzie pojawia się ukryta poza egzystencją jak Kantowskie „Dig an sich” lub powiedzmy „rzeczywistość” Eddingtona, którą fizycy starają się odkryć poza tym co badają. Załóżmy, że człowiek zgubił się na pustyni i wędruje całą noc, gdy wstaje słońce, może on zobaczyć wiele ścieżek na piasku, wszystkie wskazujące na kierunek w którym idzie. Myśli on: „Wspaniale, jestem na dobrej drodze. Wielu ludzi już tędy przeszło. Jest dobrze” I tak podąża on nimi. Ścieżki te to faktycznie jego własne ślady pozostawione nocą przez jego kołowanie. Jeżeli się nie zatrzyma by rozważyć sprawę i będzie nimi podążał, nie dojdzie nigdzie, umrze. Jeżeli odłoży na bok swe założenie i rozejrzy się dookoła jest możliwe, że znajdzie drogę ucieczki. Właśnie to jest tym co uważam za niemożność dostrzeżenia obu stron życia – by zobaczyć rzeczy i siebie samego takimi jakimi są. To właśnie to co Mara (jeżeli lubimy personifikację) próbuje z całych sił ukryć przed nami, to przez to możemy się wyzwolić z jego więzów. Mara jest Śmiercią ale jest także Życiem gdyż „wszystko co jest podmiotem powstania jest podmiotem wstrzymania”. Wszystko co zrodzone i żyje – umiera. Byron powiedział gdzieś:  

Sorrow is knowledge: they who know the most
Must mourn the deepest o’er the fatal Truth.
The Tree of Knowledge is not that of life.

Ale to Mara sprawia, że lamentujemy, gdyż on z tego żyje, tak jak właściciel lasu kauczukowego żyje z drzew które kultywuje, z których ściąga soki i które wycina gdy są stare.

Jednak jest inny, równie fundamentalny powód, który czyni, że ludzie wzdrygają się przed pojęciem wstrzymania. To bardzo głęboko zakorzeniona podwójnie błędna koncepcja. 1) Idea, że przez „wstrzymanie” i „wygaszenie” coś „dobrego” i „wartościowego” i”trwałego” będzie na zawsze zgubione. I 2) Bezkrytyczne założenie, że świadomość jakoś będzie się kontynuować „będzie tam” by być świadomą tego wiecznego pozbawienia. „Ale stan nicości jest przerażający!” I ta podwójnie błędna koncepcja zalega jak para syjamskich bliźniąt w łóżku. Ale w tej ostatniej analizie nie ma „dobrej” i „trwałej” indywidualnej rzeczy czy stanu gdziekolwiek byśmy szukali. Cokolwiek pojawia się jako dobre, w końcu przemija. I podświadome oszukiwanie umysłu uchwyconego tego dobra i odrzucającego i zapominającego, że jest ono przemijające. Przez „manipulację umysłu”, która jest jedną z esencjonalnych funkcji świadomości, prezentuje się wyobrażenie, że jest możliwe zebrać dobro świata niczym śmietanę z mleka i żyć o tej śmietanie w „wiecznej błogości”. Ale niestety, jak śmietana, niebiańska błogość nie jest trwała. Takie to „dobro” zakłada się, że zostanie „utracone”. I wtedy pojawia się instynktowne uczucie, bezkrytyczna automatyczna reakcja, która bierze wstrzymanie istnienia za przetrwanie świadomości, poczucie straty na przekór temu, że na pierwszym miejscu propozycja brzmiała: wstrzymanie świadomości. To werbalno-mentalne podświadome oszukiwanie się, które wystarczy przeegzaminować bez lęku by dostrzec je jako samo-sprzeczne. Jeśli świadomość zostaje wstrzymana wraz z jej obiektem nie ma kwestii świadomego poczucia straty. Jeżeli jest poczucie straty to znaczy że świadomość nie została wstrzymana i nie jest to takie wstrzymanie jak omawiane. Ta błędna koncepcja jest często używana by wyszydzać buddystów, nie dostrzegając, że krzywdzi to tylko tego kto jej używa.

Świadomość bez obiektu jest niemożliwa, niewyobrażalna i obiekty bez świadomości, gdy omawiane, są tylko werbalną abstrakcją: nie można mówić o obiektach, które nie są w relacji ze świadomością. Te dwie rzeczy są nierozłączne i jest tylko werbalną abstrakcją mówienie o nich oddzielnie (uprawnioną, oczywiście w ograniczonej sferze). Ale to przez rozważenie tego, wstrzymanie jako cel jest rzeczywistym komfortem i bezpieczeństwem. Nie ma tu oszustwa i niepokoju wzajemnie nawiedzających się przeciwieństw. Wszystko inne jakkolwiek „dobrym” się wydaje , jest tylko czasowe, ponieważ jest tam świadomość by poznawać i zmieniać. I tak nie ma trwałego bezpieczeństwa przed atakiem i krzywdą i nie ma trwałego bezpieczeństwa nie wiodącego do bólu, nawet jeżeli jest to zaledwie ból zmiany.